39,5 tysiąca widzów to absolutny rekord frekwencji na stadionie Lecha w tym sezonie, ale też najlepszy wynik w całej LOTTO Ekstraklasie. Komplet widzów pojawił się na trybunach m.in. dlatego, że między kibicami obu drużyn istnieje niepisana zgoda i przyjaźń, ale przede wszystkim dlatego, że pod wodzą trenera Nenada Bjelicy "Kolejorz" grał coraz skuteczniej i efektowniej. Pech chciał, że najsłabsze spotkanie za jego kadencji przypadło akurat na starcie, które w stolicy Wielkopolski śmiało można było nazwać piłkarskim świętem.
Pierwsza połowa? Do zapomnienia. Żadnego celnego strzału, ciekawych akcji jak na lekarstwo, a jedynym godnym wspomnienia momentem był efektowny strzał Szymona Pawłowskiego, który wylądował na poprzeczce. Arka dobrze ustawiała się w obronie i wyglądała na zespół lepiej zorganizowany, ale po przerwie obraz spotkania nieco uległ zmianie. Gospodarze mocniej przycisnęli próbując zdobyć bramkę i uradować blisko 40 tysięcy kibiców, ale paradoksalnie i bardziej chcieli, tym mniej im wychodziło. Choć praktycznie przez całą drugą część gry dominowali dość zdecydowanie, to nie przełożyło się to na efektywność.
A zespół z Gdyni po raz kolejny pokazał, że potrafi skutecznie rywalizować nawet z tymi teoretycznie najsilniejszymi rywalami. Po zwycięstwie z Legią w Warszawie przyszedł remis z Lechem w Poznaniu, co też można uznać za mały sukces. A jak wygląda sytuacja w tabeli obu drużyn? Arka zajmuje 5. miejsce, zaś Lech jest na 8. pozycji. To jednak może się jeszcze zmienić, bo jutro swój mecz grają Piast Gliwice i Śląsk Wrocław. Jeśli ci drudzy wygrają, przeskoczą "Kolejorza".
Lech Poznań - Arka Gdynia 0:0
Kartki: Pawłowski – Abbott, Warcholak
Lech Poznań: Putnocky – Kadar, Bednarek, Nielsen, Kędziora – Tetteh, Gajos – Pawłowski (79. Formella), Majewski, Jevtić (63. Makuszewski) – Robak (75. Kownacki).
Arka Gdynia: Jałocha – Zbozień, Marcjanik, Sołdecki, Warcholak – Marcus (60. Yussuff), Łukasiewicz, Marciniak, Szwoch, Bozok (84. Hofbauer) – Abbott (88. Siemaszko).