Łukasz Zwoliński

i

Autor: Cyfrasport Łukasz Zwoliński

Gdański mąż opatrznościowy

Strzelił gola, choć.... mogło go już nie być na murawie! Łukasz Zwoliński holuje Lechię w walce o utrzymanie

2023-02-04 22:03

Ponad 150 minut spędzili na trybunach zabrzańscy i gdańscy fani. Śnieżna zadymka i w jej efekcie 33-minutowa przerwa w grze w I połowie, dwie kilkuminutowe konsultacje arbitra z systemem VAR, które – miast rozwiać wątpliwości – raczej zwiększyły kontrowersje. Zupełnie niezwykły był scenariusz meczu Górnika z Lechią, a jego bohaterem – facet, którego gole w trzech ostatnich meczach dały gdańszczanom siedem punktów i który wyciągnął ich ze strefy spadkowej.

Na zakończenie ligowej jesieni zabrzanie – odrabiając zaległości z lipca – w Gdańsku... przegrali wygrany mecz. Bardzo długo prowadząc, dali sobie wydrzeć zwycięstwo w doliczonym czasie gry, zmrożeni nagłym atakiem zimy nad Bałtykiem. Autorem bramki na wagę zwycięstwa Lechii był wtedy Łukasz Zwoliński.

W sobotni wieczór przy Roosevelta śnieżna zadymka rozszalała się nad stadionem po 20 minutach, w ciągu kilku kolejnych minut nie tylko zacierając wszelkie boiskowe linie, ale i ograniczając do minimum widoczność – z trybun, ale i dla VAR-u. A ten ostatni – jak się potem okazało – miał odegrać wielką rolę w dalszej części spotkania. Damian Sylwestrzak długo próbował sprzeciwiać się naturze, ale w końcu musiał grę przerwać i zaprosić zawodników do szatni. Na prawie pół godziny, bo grę – po ponownej rozgrzewce – wznowiono dopiero po 33 minutach.

Wszystko, co najbardziej kontrowersyjne, rozegrało się natomiast po powrocie drużyn na boisko, a przed ich ponownym zejściem z niego, tym razem na przerwę. Najpierw zawrzało na trybunach, gdy Zwoliński bezpardonowo wpakował się w nogę Norberta Wojtuszka. Że mu jej nie połamał – graniczyło z cudem. Arbiter wrocławski ukarał gdańszczanina żółtą kartką, a potem – po parominutowym „postoju” przed ekranem, wezwany do niego przez kolegów z VAR-u – swej decyzji nie zmienił. Czy powinien? Oceńcie sami, oglądając film poniżej.

Bliższą znajomość z monitorem Sylwestrzak kontynuował w doliczonym czasie I połowy. Długo wpatrywał się w ekran sprawdzając, czy piłka trafiła w rękę Ilkaya Durmusa. W końcu się tego faktu dopatrzył – i to też wzbudziło wiele wątpliwości. Spokój zachował natomiast Szymon Włodarczyk. Z 11 metrów, po raz trzeci w tym sezonie, uderzył bardzo pewnie. Duszan Kuciak, obrzucany wcześniej śnieżkami z sektora Torcidy, nie miał szans.

Wydawało się, że Górnik – mający w II połowie dwie dobre okazje, niewykorzystane jednak przez Lukasa Podolskiego – zrewanżuje się Lechii za listopadowy „podarunek” jej sprawiony. Nic z tego; Dawid Bielica strzał Kevina Friesenbichlera odbił w sposób najgorszy z możliwych – prosto pod nogi Zwolińskiego, który zabrał gospodarzom dwa punkty, by dać gościom jeden. A to, że mogło go już nie być na murawie, to zupełnie inna rzecz...

Górnik Zabrze – Lechia Gdańsk 1:1 (1:0)

1:0 Włodarczyk 45+9 min (karny), 1:1 Zwoliński 71 min

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów 8342.

Górnik: Bielica – Jensen, Bergström, Janża Ż, Wojtuszek (80. Olkowski) – Mvondo, Pacheco, Cholewiak (80. Kotzke), Okunuki – Podolski, Włodarczyk Ż (80. Krawczyk).

Lechia: Kuciak – Pietrzak, Bartkowski Ż, Maloča, Nalepa – Durmus Ż (56. Sezonienko), Tobers, Kubicki, Gajos Ż (56. Friesenbichler) – Conrado (80. Stec), Zwoliński Ż.

Sonda
Czy Lechia Gdańsk spadnie z PKO BP Ekstraklasy?
PKO Bank Polski Ekstraklasa Raport 30.01
Najnowsze