William Remy: Ten talizman przyniesie Legii szczęście [ZDJĘCIA]

2018-05-02 9:09

Do Legii Warszawa przyszedł zimą i z miejsca wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Francuz William Rémy (27 l.) w środowym finale Pucharu Polski będzie próbował zatrzymać broniących tytułu piłkarzy Arki Gdynia, a ma mu w tym móc pewien talizman.

Zimą w Warszawie zameldowało się 10 nowych piłkarzy, ale to właśnie Rémy wydaje się największym wzmocnieniem. Jest silny, nie boi się ostrej gry, a przy tym potrafi wyprowadzić piłkę z własnej połowy. Jego atutem jest też uniwersalność, bo równie dobrze co w środku obrony radzi sobie także jako defensywny pomocnik. - Nie ukrywam, że wolę grać jako obrońca, ale częściej występuję w pomocy. W przeszłości sprawiało mi to problemy, ale już się przyzwyczaiłem - powiedział Rémy, który zapytany o różnicę między polską a francuską ligą odpowiada: - W Polsce gra jest dużo bardziej fizyczna, we Francji więcej uwagi poświęca się taktyce. Transfer do Legii był przemyślaną decyzją, nie traktuję tego jako kroku wstecz ani jako trampoliny do lepszego klubu. Nie wykluczam, że np. za 10 lat nadal będę w Warszawie - tłumaczy.

Odkąd pojawił się przy Łazienkowskiej, nie opuścił żadnego meczu. Mało tego, praktycznie we wszystkich meczach grał po 90 min. Wyjątkiem był ligowy debiut nowego trenera - Deana Klafuricia (46 l.), czyli starcie z Wisłą Kraków (1:0). Chorwat, który zastąpił Romea Jozaka, posadził Francuza na ławce, ale i tak wpuścił go na boisko w 66. min. Rémy łącznie zagrał w 14 spotkaniach (13 pełnych), w których strzelił jedną bramkę. - W Krakowie trener chciał mi dać odpocząć. Dean Klafurić jest bardzo szczegółowy, lubi pokazywać wideo z naszą grą. Skupia uwagę na detalach - mówi Rémy.

W środę po raz pierwszy w życiu będzie na Stadionie Narodowym i jak sam przyznaje, już nie może doczekać się starcia z Arką Gdynia. - Nasi kibice są niesamowici. Ten nieustanny doping, race. Znajomi, których zapraszam na mecze są pod ogromnym wrażeniem. Legia jest jak PSG we Francji, mniejsze kluby przeciwko nam grają na 200 proc. I tak pewnie zagra Arka - mówi Rémy, który od kilku miesięcy nie rozstaje się pomarańczową opaską na prawej ręce. - To mój talizman. Gdy wyjeżdżaliśmy na zgrupowanie na Florydę, musiałem kupić buty i w prezencie dostałem tę opaskę. Założyłem ją i w następnym sparingu z ekwadorską Barceloną (2:3) strzeliłem gola. Noszę ją od tamtej pory i liczę, że przyniesie szczęście także w finale - uśmiecha się.

Najnowsze