Mieszkający od lat w Niemczech Tomasz Wałdoch przyznał, że liczył na awans drużyny tego kraju do ćwierćfinału. Niemcy przegrali we wtorek z Anglikami 0:2. - Oczekiwania były oczywiście większe, teraz jest tu na pewno wielkie rozczarowanie. Kończy się era trenera Joachima Loewa. Reprezentacja musi się po prostu odnowić, potrzebuje nowego ducha. Na pewno nastąpią jakieś zmiany, być może nowi, młodzi zawodnicy będą powoływani. Czas pokaże, jak to będzie wyglądać - wskazał. - Anglicy grali u siebie, na Wembley, ale liczyłem, że mimo wszystko Niemcy przejdą do kolejnej fazy. Tak się nie stało, na pewno niemiecka federacja wyciągnie odpowiednie wnioski, a nowy trener będzie miał czas na budowę drużyny spełniającej oczekiwania kibiców w Niemczech - ocenił były obrońca Górnika Zabrze, VfL Bochum i Schalke 04 Gelsenkirchen.
Stawia na Belgów
Podkreślił, że awansując do ćwierćfinału niespodzianki sprawiły też – raczej niedoceniane przed imprezą – zespoły Czech i Ukrainy. - Trudno na tym etapie spekulować, kto jest głównym faworytem. Wydaje mi się, że Anglicy złapią teraz wiatr w żagle, są Belgowie, Hiszpanie, ale przed wszystkimi jeszcze daleka droga. Ktoś musi odpaść, wszystko zależy od tego, który zespół wykaże do końca turnieju swoją jakość i skuteczność. Sam jestem tego ciekaw. Takim cichym kandydatem do mistrzostwa mogą być Belgowie - ocenił.
Gwiazdor Ukrainy ma SEKSOWNĄ żonę. Nie uwierzycie, jak ogłosili swój związek! [ZDJĘCIA]
Nic z aspiracji Polski nie wyszło
W jego ocenie występ w mistrzostwach Polaków – zakończony na fazie grupowej - rozczarował. - Były wielkie nadzieje, ambicje, a potem przyszły mecze grupowe i rozczarowanie, bo każdy, kto się czuje Polakiem, trzymał kciuki za nasz zespół. Niestety, taką mamy reprezentację. Nic z tych aspiracji nie wyszło. Już pierwszy mecz ze Słowacja (1:2) je rozwiał. Po dobrym występie, walce, ale i przy dużym szczęściu był remis z Hiszpanią (1:1). Później Szwedzi wykazali braki naszej drużyny (2:3). Oczekiwania kibiców były zdecydowanie większe - zaznaczył. - To było niezrozumiałe. Byłem zwolennikiem kontynuacji pracy Jerzego Brzęczka, tym bardziej w sytuacji, kiedy zespół osiągnął pozytywne rezultaty, zakwalifikował się do ME. To jest niezależne od tego, że chodzi o mojego kolegę, z którym grałem w kadrze, ale liczą się po prostu wyniki - zauważył. - Nikt nie wie, co by było, gdyby to on prowadził zespół podczas mistrzostw. Mam wielki żal do prezesa Zbigniewa Bońka o podjęcie takiej decyzji. On wziął na siebie największa odpowiedzialność i ponosi konsekwencje. Na pewno do jakichś zmian w kadrze dojdzie, obojętnie kto będzie selekcjonerem. Drużyna, która pojechała na mistrzostwa nie odniosła sukcesu – czyli musi się zmienić - analizował srebrny medalista igrzysk z Barcelony (1992).
Dokonania piłkarzy na EURO. Polacy w czołówce zestawienia
Nie ma pretensji do Portugalczyka
Powiedział jednak, że mimo wszystko nie jest zwolennikiem wymiany obecnego selekcjonera Paulo Sousy. - Nie mam do niego większych pretensji. Miał mało czasu, musiał poznać filozofię, mentalność Polaków, zawodników i polską piłkę. Był dla mnie wielkim piłkarzem, jako trenera nie znam go na tyle, by oceniać. Teraz przyjdzie czas na analizy. Sousa będzie musiał wytłumaczyć występ zespołu i każdego z zawodników osobno, przedstawić plany, jeśli pozostanie na stanowisku. Chodzi o to, czy każdy z piłkarzy daje jakość w perspektywie kwalifikacji mistrzostw świata. Portugalczyk prowadzi kadrę kilka miesięcy i powinien dostać szansę dalszej pracy - podsumował.
Jan Tomaszewski MASAKRUJE Paulo Sousę. Mówi o BŁĘDZIE, który zaważył o KLĘSCE