Kacper Trelowski

i

Autor: Cyfrasport Kacper Trelowski

III runda eliminacji Ligi Konferencji

To od jego dyspozycji zależy czyste konto po stronie strat Rakowa. Kacper Trelowski zdaje boiskową maturę w drodze do Europy [ROZMOWA SE]

2022-08-10 16:00

W czwartkowe popołudnie Raków kontynuować będzie swą marszrutę do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Bliski jest awansu do IV rundy eliminacji tych rozgrywek, albowiem z Trnawy przywiózł pod Jasną Górę wygraną 2:0. Jednym z współtwórców tego zwycięstwa był Kacper Trelowski, niespełna 19-letni bramkarz częstochowskiej drużyny. W rozmowie z „Super Expressem” opowiedział o ostatnich - niezwykłych - 12 miesiącach w jego życiu nie tylko piłkarskim.

W ubiegłym sezonie to on stał w bramce Rakowa we wszystkich meczach Pucharu Polski, łącznie z finałem na Stadionie Narodowym 2 maja. Dwa dni później... siedział już w szkolnej ławce, przystępując do matury z języka polskiego, a w kolejnych dniach – z innych przedmiotów. Kolejną odsłonę egzaminu dojrzałości – tym razem boiskową – zdaje właśnie w konfrontacjach ze Słowakami ze Spartaka. Zachowanie przez niego czystego konta w czwartkowym meczu daje gwarancję, że Raków wywalczy awans. Ale... kilka dni temu sztuka zagrania „na zero” się nie udała: Trelowski przepuścił gola, a jego drużyna przegrała 0:1 z Górnikiem.

„Super Express”: - Niepowodzenie z Zabrza długo siedziało z tyłu głowy?

Kacper Trelowski: - Nie. Owszem, trudny to był mecz, kosztował wiele sił, wiele emocji. Nie zaprezentowaliśmy tego poziomu, do jakiego przyzwyczailiśmy kibiców i samych siebie. Ale niejeden raz podnosiliśmy się skutecznie po takich porażkach. Jestem pewien, że w czwartek zagramy ze Spartakiem dużo lepiej i damy naszym kibicom sporo radości.

- 2:0 to niebezpieczny wynik – jak mawia selekcjoner?

- Zaliczka wypracowana w Trnawie to świetna sprawa, ale w Częstochowie wcale nie będzie łatwiej, niż na wyjeździe. Spartak podyktował nam w pierwszym meczu trudne warunki. To niebezpieczny rywal, dobrze zorganizowany w ataku. Trzeba będzie mocno popracować w defensywie.

- W samej końcówce meczu w Trnawie, atakowany przez jednego z rywali, zdecydował się pan na drybling. Była „suszarka” od trenera za niepotrzebne ryzyko?

- To był impuls. Zachowanie zupełnie spontaniczne i... zdecydowanie nieodpowiedzialne. Bury od trenera nie dostałem, bo wyszedłem z tego obronną ręką. Ale wiem, że nie powinienem sobie pozwalać na takie ryzyko. I pewnie więcej się nie powtórzy.

W Częstochowie już wiedzą, z kim chcą zagrać w kolejnej rundzie kwalifikacji Ligi Konferencji, ale do rewanżu ze Spartakiem podchodzą ostrożnie

- Koledzy skomentowali tę młodzieńczą fantazję?

- Mieli trochę zabawy. A ja mam dystans do siebie w takich chwilach; wiem, że Donnarummą nie byłem przy tym zagraniu.

- Trudne jest życie nastolatka w szatni? Wciąż zbiera piłki po treningu?

- Akurat od tej tradycji nie ma odstępstwa. Piłki i resztę sprzętu noszę jak każdy młody zawodnik. Ale czasy, w których młodym bywało trudno w szatniach piłkarskich, już dawno minęły. Zresztą jestem już długo z chłopakami, mam – mimo 18 lat – jeden z najdłuższych staży w szatni. Dlatego dobrze mi się żyje w ekipie.

- Maturę w szkolnej ławie zdawał pan w maju. Potyczki ze Spartakiem, a potem – oby – ze Slavią czy Panathinaikosem to poważna matura boiskowa?

- Na pewno wielkie wydarzenie dla mnie. Kiedy zaczynałem przygodę, miałem marzenie o grze w europejskich pucharach. Skoro pojawiła się przede mną taka okazja już w wieku niespełna 19 lat, staram się czerpać pełnymi garściami tę szansę.

- A propos matury. Ponoć podchodził pan do niej ze średnią 5,1 na świadectwie z czwartej klasy?

- Chyba nawet ciut wyższą. Zaraz, szóstka była z WF oczywiście, z historii...

To nie są dobre chwile dla Rakowa. Bolesne wieści, kłopoty na wiele tygodni

- Humanista?

- Nie. Nie mam jakiegoś „przechyłu” w stronę przedmiotów humanistycznych. Matematyka też mi dobrze poszła.

- Ale dzięki dobrej historii ma pan pewnie „oko” u trenera Marka Papszuna, skoro on – zdaje się – był nauczycielem tego przedmiotu?

- Dawno temu... Nie wiem, jak dziś u niego z tą fascynacją historią. Wiem za to, że wiedzę piłkarską potrafi przekazywać wspaniale!

- Będzie kontynuacja edukacji?

- Oczywiście. Od razu po maturze zapisałem się na studia – na akademii Jana Długosza. Będę studiować wychowanie fizyczne w trybie dziennym. W innym mieście byłoby to niemożliwe do pogodzenia z profesjonalnymi treningami.

- Wróćmy do sportu. Wobec kontuzji Vladana Kovacevicia został pan pewniakiem do miejsca między słupkami bramki Rakowa. Jak to na pana działa mentalnie?

- Pewniakiem się nie czuję. Owszem, Vladan doznał urazu, więc jestem numerem jeden – teraz, w tym momencie. Muszę jednak być bardzo skupiony w każdym momencie, nie zawodzić drużyny w żadnym spotkaniu. Generalnie Vladan to bardzo dobry bramkarz, co wielokrotnie udowadniał. Każdy wspólny trening podnosi moje – ale jego też – umiejętności. Rywalizacja jest zdrowa: kiedy broni jeden, drugi go wspiera.

- Jest coś, czego pan mu trochę zazdrości?

- Umiejętności obrony karnych oczywiście!

Wszystko zaczęło się od telefonu, który brzmiał... jak żart. Dziś, u progu sezonu, ten piłkarz jest jednym z objawień ekstraklasy

- Już pan wie, na czym polega ten jego fenomen?

- Ma jakąś „czutkę”, nadzwyczajną intuicję. A może to po prostu świetne czytanie mowy ciała u egzekutora? Nie wiem, co to jest, ale... tego zazdroszczę.

- A pan – to pytanie być może istotne w kontekście pucharowej przygody Rakowa – ma swój sposób na karne?

- Tylko analiza. Każdy bramkarz powinien analizować potencjalnych wykonawców. To jest klucz do sukcesu przy karnym. Czasem trzeba posłuchać intuicji, ale podstawą jest wiedza.

Piękność nakręca napastnika Cracovii

Sonda
Czy Raków awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji?
Najnowsze