"Super Express": - Arsene Wenger dziękował ci po meczu z Udinese? Chyba uratowałeś mu posadę....
Wojciech Szczęsny: - Trener był bardzo zadowolony. Skierował w moją stronę kilka ciepłych słów, ale generalnie on nie ma w zwyczaju zaraz po meczu jakoś specjalnie komentować nasze poczynania. Dopiero po kilku dniach analizujemy spotkanie.
- Co konkretnie powiedziałeś Di Natale przed rzutem karnym?
- To co zawsze w takich sytuacjach. Ostro go zwyzywałem, dając mu do zrozumienia w brzydkich słowach, że jest za słaby, a ja jestem za dobry, żeby mu się udało strzelić. Zawsze to robię i jest nieprzyjemnie. Teraz mi trochę głupio, ale co tam. Najważniejsze, że podziałało.
- Łukasz Fabiański nie był zazdrosny? Gazety angielskie nie mogą się ciebie nachwalić...
- Po meczu Łukasz cieszył się jak każdy z zawodników. Na pewno nie ma między nami jakiejś niezdrowej zawiści. Normalnie mi pogratulował, chociaż może jakaś minimalna zazdrość była.
- W czwartkowym losowaniu Ligi Mistrzów trafiliście na Borussię. Już w pierwszej kolejce będziesz musiał zatrzymać swoich kolegów z reprezentacji - Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i Piszczka...
- Na pewno nie chciałem na nich trafić, bo z czwartego koszyka to był zdecydowanie najmocniejszy zespół. Za to wylosowanie Marsylii z drugiego koszyka to dobra wiadomość.
- W najbliższy weekend czeka cię hitowy mecz z Manchesterem United. Wasza forma w lidze - mówiąc delikatnie - nie jest najlepsza. Obawiasz się tego spotkania?
- Nie uważam, żeby nasza forma była jakaś katastrofalna. W czterech meczach straciliśmy trzy bramki, w tym jedną z Liverpoolem ze spalonego. Ten mecz ułożył się dla nas od początku bardzo niefortunnie. Uważam, że z Udinese defensywa zagrała bardzo dobrze, wcześniej też nie było tragedii. Wiadomo, że Manchester będzie faworytem, ale wierzę, że na Old Trafford zdobędziemy trzy punkty.