Paweł Sokolnicki, Szymon Marciniak, Tomasz Listkiewicz

i

Autor: Cyfrasport Paweł Sokolnicki, Szymon Marciniak, Tomasz Listkiewicz

Najlepsi arbitrzy świata!

Po 32 latach polscy sędziowie znów w finale mistrzostw świata! Michał Listkiewicz zdradza tajemnicę naszej trójki: tak koncentrują się przed każdym meczem

2022-12-15 17:10

Szymon Marciniak, Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz – trójkę polskich arbitrów zobaczymy na murawie w niedzielnym finale mistrzostw świata w Katarze, przed ekranem VAR-u będzie rodaków wspierać Tomasz Kwiatkowski. Po 32 latach – kiedy w potyczce o „złoto” Argentyny z RFN z chorągiewką po linii biegał Michał Listkiewicz – polskie środowisko sędziowskie doczekało się wielkiego dnia. Wspomniany były szef PZPN ma zaś dodatkową, rodzinną satysfakcję, której w rozmowie z „Super Expressem” nie kryje.

„Super Express”: - Kiedy rozmawialiśmy parę dni temu, czuł pan, że przyjdą z Kataru dobre wieści, ale nie chciał pan zapeszyć. Dziś już nie musi się pan hamować z uczuciami. Więc jak jest?

Michał Listkiewicz: - Przeszczęśliwy jestem, i dumny, jakbym to ja dostał tę nominację. A może nawet i bardziej, bo wtedy byłem polskim jedynakiem w finale, a teraz wystąpi w nim cały zespół polski. To oczywiście największy sukces w historii naszego sędziowania. I wielki sukces każdego z tych chłopaków osobiście. Tym bardziej, że była to bardzo merytoryczna decyzja Pierluigiego Colliny. Tu nie było żadnej polityki. Collina wie, że to będzie bardzo trudny mecz, „na zarządzanie”. Szymon to potrafi; jak go sobie ustawi w pierwszym kwadransie – a jest jednym z dwóch-trzech sędziów na świecie, których na to stać – to potem będzie już dobrze.

- Nazwisko „Listkiewicz” wciąż na topie!

- Dla mnie faktycznie jest to wielka satysfakcja osobista, żew tym gronie znalazł mój syn. Po 32 latach mogę wreszcie zasiąść w fotelu. Brzemię jedynego polskiego arbitra w finale mundialu ze mnie wreszcie spadnie. No i nie wiem, czy taka rodzinka – ojciec i syn w meczu o złoto – szybko się przytrafi (śmiech).

- Nie wierzę, że w niedzielę będzie pan rzeczywiście siedzieć w fotelu spokojnie...

- Nie będę, to prawda. Będzie dużo trudniej, niż gdybym samemu sędziował. Życzę chłopakom, żeby finał poszedł im perfekcyjnie; żeby Tomek posędziował tak jak ja w Rzymie – albo i lepiej. Szymonowi zaś życzę znacznie lepszej postawy, niż mojemu ówczesnemu boiskowemu „szefowi”. Edgardo Codesal poprowadził tamten mecz całkiem dobrze, ale drobne usterki jednak mu wytknięto.

- Przyglądał się pan z bliska przygotowaniom całej trójki do mundialu. Można je spointować w trzech zdaniach?

- Oczywiście gratulacje dla Szymona jako tego, który to wszystko ciągnął i mobilizował resztę, ale chłopaki ambitnie mu pomagali. To naprawdę były lata ciężkiej pracy, a oni długo na ten wynik harowali. Fundowali sobie treningi czasem wręcz na wyniszczenie organizmu, a po drodze zdarzały się nieszczęścia... Kto dziś pamięta o tym, że Szymon najpierw zmagał się z COVID-em, potem borykał się z urazem? Zresztą nie tylko on.

- Tomek również?

- Tak. Miał poważną kontuzję: naderwanie mięśnia. Dosłownie dzień czy dwa przed mundialowymi egzaminami dostał od lekarza zgodę na udział w nich. Ten ich upór i determinacja, mnóstwo czasu i własnych pieniędzy zainwestowanych w leczenie i rekonwalescencję... - za to wszystko odbierają teraz nagrodę.

- Co rzekł pan synowi na ucho, ściskając go przed jego odlotem do Kataru?

- „Dajcie z siebie wszystko i wracajcie jak najpóźniej”. Ale naprawdę nie sądziłem, że wrócą aż tak późno!

- Tomek – i reszta – mają jakieś swoje amulety, z którymi wychodzą na boisko?

- Nie. Na każdy mecz mają za to przygotowany odpowiedni zestaw muzyczny, który puszczają sobie w szatni. Tomek jest w tej ekipie didżejem, więc wiem, że na finał też coś szykował – z nadzieją, że się przyda.

- Wie pan, co tym razem będzie w tym zestawie?

- Nie. Wiem tylko, że te zestawy są różne, w zależności od meczu i drużyn biorących w nim udział.

Sonda
Kto zostanie mistrzem świata?
Najnowsze