W przeszłości Dario Simić bronił barw zarówno Milanu jak i Interu Mediolan. W 1998 roku wspólnie z reprezentacją Chorwacji zdobył brązowy medal na MŚ rozgrywanych we Francji. Wraz z „Rossoneri” dwukrotnie wygrywał Ligę Mistrzów w latach 2003 i 2007. W rozmowie z „SE” komplementuje Bartłomieja Drągowskiego, golkipera Fiorentiny. – To jeden z najlepszych bramkarzy w Serie A i jeden z liderów Fiorentiny – podkreśla Chorwat.
„Super Express”: - Ostatnio oglądał pan mecz Jagiellonii z Lechem. Jak wrażenia?
Dario Simić (46 l., były obrońca reprezentacji Chorwacji): - Dobrze oglądało się to spotkanie. Lech chciał narzucić swój styl gry, ale Jagiellonia była dobrze zorganizowana w obronie. W drugiej połowie strzeliła zwycięskiego gola, po opanowaniu sytuacji w środkowej strefie boiska. Poza tym atmosfera samego meczu była bardzo dobra. Piękny stadion, kibice prowadzący żywiołowy doping.
- Kto zwrócił pana uwagę?
- Zarówno w jednym, jak i drugim zespole pokazali się liderzy. Do gustu szczególnie przypadł mi strzelec gola, Jesus Imaz oraz Michał Pazdan, który „czyścił” wszystko. Jeżeli do zdrowia wróci mój rodak Ivan Runje, to w Białymstoku będą mieli naprawdę solidny blok obronny.
- Diagnozy lekarzy mówią, że przerwa Chorwata jeszcze trochę potrwa.
- No cóż, życzę Ivanowi, aby wrócił jak najszybciej. Pamiętam go jeszcze z okresu, gdy występował w Hajduku Split. Był jednym z wyróżniających się obrońców w Chorwacji. Nigdy nie zadebiutował w reprezentacji, głównie ze względu na bardzo silną konkurencję, ale i tak może być zadowolony ze swoich dokonać. Występy w Lidze Mistrzów, niezła gra na Cyprze, a teraz polska liga, w której od kilku lat pozostaje czołowym defensorem.
- Przyglądał się pan polskiej młodzieży?
- Dobrze po przerwie pokazał się Karol Struski, który dobrze zaadoptował się w środku pola i uspokoił grę w zespole gospodarzy. Może zrobić ciekawą karierę. W Lechu wyróżnia się Jakub Kamiński. Debiutował już w reprezentacji Polski, a to o czymś świadczy. Znam także innych graczy jak Bartosz Bida czy Xavier Dziekoński, chociaż tylko pierwszy z nich pojawił się w końcówce meczu z Lechem. Jeżeli jednak będą się rozwijali, to mogą daleko zajść.
- Wspomniał pan o bramkarzu Dziekońskim. Jego koledzy po fachu wychowani w Białymstoku - Bartłomiej Drągowski i Bartosz Maliszewski są już w Italii, jeden w Fiorentinie, a drugi w Parmie. Co pan o nich powie?
- Polska ogólnie słynie z dobrej pracy z bramkarzami. W Serie A jest czterech waszych golkiperów (Drągowski - Fiorentina, Szczęsny - Juventus, Skorupski - Bologna, Idasiak – Napoli, przyp. red.), co już o czymś świadczy. Maliszewski trafił przed rokiem do Parmy, najpierw do zespołu Primavery, ale został po kilku miesiącach przesunięty do pierwszej drużyny. Obecnie doskonali się u boku samego Gianluigiego Buffona. Myślę, że dużo zyska na tej współpracy. Drągowskiego nie trzeba zaś nikomu przedstawiać. To nie tylko jeden z liderów Fiorentiny, ale również jeden z najlepszych bramkarzy w Serie A, a mówimy przecież o 24-letnim zawodniku. Najlepsze ciągle przed nim.
- Drągowski musiał jednak poczekać na szansę w lidze włoskiej. Jak widzi pan jego karierę?
- To normalne, trafił do nowej ligi, musiał okrzepnąć, nabrać pewności i doświadczenia. Dziś to procentuje. Moim zdaniem on ciągle będzie się rozwijał i stawał się coraz lepszy, na czym tylko zyska reprezentacja Polski.
Grzegorz Krychowiak powiedział o zapierd****** Euro. Boniek ujawnił prywatną rozmowę, było grubo