Fort William. 10-tysięczne miasteczko w Szkocji znane głównie z gorzelni whisky. Tu w półprofesjonalnym FC Fort William gra 41-letni bramkarz Robert Lewandowski.
- To wielka duma nazywać się tak samo jak nasz bohater! - mówi "Super Expressowi" Lewandowski ze Szkocji. - Miałem dzięki temu mnóstwo wesołych przeżyć. Kiedy odbieram korespondencję, listonosze zawsze dziwią się, widząc moje nazwisko. A najlepiej było, kiedy Lewandowski strzelił pięć goli w 9 minut w Bundeslidze. Na drugi dzień też grałem mecz, siedziałem na ławce, a koledzy z zespołu żartowali: "Tak się zmęczył tym strzelaniem, że teraz musi grzać ławę". Najwięcej rozmów o nim było przed meczem ze Szkocją w eliminacjach do Euro. Po wywiady przyjechały miejscowe telewizje, dziennikarze z "The Sun". A po meczu (RL9 strzelił dwa gole - red.) pokazywali na mnie palcami i mówili: "To ten facet wyrzucił nas z Euro". Ale wszystko z szerokim uśmiechem.
Robert Lewandowski z golem jesieni. Zobacz!
30 funtów nagrody
Szkocki Lewandowski jest bramkarzem. Mimo 41 lat nie kończy kariery. W ubiegłym sezonie aż w sześciu meczach był wybierany na najlepszego gracza FC Fort William! - Odkąd od 10 lat gram w tym klubie, żaden z bramkarzy nie dostąpił tego zaszczytu. Dla najlepszego gracza meczu przewidziana jest nagroda - 30 funtów. Jest o co walczyć. Ale ostatnio trener coraz mniej na mnie stawia, woli młodszych i swoich. Ale ja się nie zrażam i kariery nie kończę! - podkreśla.
Dla Lewandowskiego gra w piłkę to raczej hobby niż sposób na życie. - Przyjechałem do Szkocji z Torunia 10 lat temu. Od początku załapałem się do gry w klubie. Miałem oferty z wyższej ligi, ale nie chciałem tracić czasu na dojazdy, bo do najbliższego miasta (Inverness - red.) mam 100 km. Pracowałem między innymi na stacji benzynowej, a teraz w fitness clubie. Robię wszystko: mogę nawet klientom treningi rozpisać. Za grę w klubie nie dostaję wiele, zaledwie kilkadziesiąt funciaków. Ale to zawsze miły dodatek przy średniej pensji w Szkocji, która wynosi jakieś 200 funtów tygodniowo - zaznacza.
Słynnego Roberta Lewandowskiego nigdy nie spotkał, ale pilnie śledzi jego karierę.
- Jest lepszy od Messiego i Ronaldo i zasługuje na Złotą Piłkę. Trochę się o niego teraz martwię, bo do gry po kontuzji wrócił Arjen Robben, a ten w ogóle mu nie podaje! Nie lubię takich samolubów. Jak chce grać sam, to niech gra w ping-ponga! W FC Fort William też mamy takiego gagatka - analizuje.
Jest już bez Ani
Lewandowski z Bayernu jest już po meczu kadry z Islandią, a Lewandowski z Fort William szykuje się do sobotniego ligowego starcia z zespołem Hantly.
- Mamy grać u siebie, ale jak będzie padało, to mogą nam mecz przełożyć. Boisko często jest za grząskie i nie nadaje się do gry. Z dwóch Lewandowskich to ja pewnie siądę na ławce - śmieje się pan Robert, którego z gwiazdą Bayernu łączy więcej niż tylko imię i nazwisko.
- Kiedy 10 lat temu wyjeżdżałem z Torunia do Szkocji, towarzyszyła mi dziewczyna... Anna. A to samo imię nosi żona kapitana kadry. Teraz nie mam nikogo, poświęcam się pracy i piłce. Kiedyś, zupełnie jak młodszy Robert, trenowałem sztuki walki, a teraz dbam o zdrowy tryb życia. My, Lewandowscy, chyba już tak mamy - śmieje się.