- Dziś mecz Anglia - Francja. Będzie pan miał dylemat, komu kibicować?
Arsene Wenger: - Jestem Francuzem, a właściwie Alzatczykiem. Naturalnie będę zatem za trójkolorowymi. Z kolei Anglia to moja druga ojczyzna, kraj, w którym mam najlepszych przyjaciół, dom, cudowne psy rasy irlandzkiej i Arsenal - klub, który kocham. Jestem pewien, że mecz będzie wspaniały, choć nie wiem, czy padnie tyle goli, ile w kapitalnym spotkaniu Rosja - Czechy.
- Jak pan ocenia mecz Polska - Grecja?
- Najwspanialszy był stadion i publiczność. Podobała mi się także ceremonia otwarcia. Szkoda, że przy zamkniętym dachu wilgotność powietrza przeszkadzała graczom biegać na maksa. Ten mecz pokazał, jak ważn aw futbolu jest przerwa. Trener Greków odmienił w szatni swój zespół, wyszli niesłychanie zmotywowani, ze świeżymi pomysłami na grę i tym trochę zaskoczyli Polaków.
- Faworyci tych mistrzostw?
- Nie lubię takich rozważań, piłka nożna tym się różni od innych gier, że lepszy może przegrać ze słabszym. Holendrzy oddali 3 razy więcej strzałów niż Duńczycy i przegrali. W koszykówce np. byłoby to niemożliwe. Mam nadzieję, że Polacy i Ukraińcy zajdą daleko. To ważne, aby podtrzymać tę kapitalną atmosferę, której doświadczam tu każdego dnia.
- No właśnie: jak pan się czuje w Polsce?
- Wspaniale. Byłem na spacerze na Starym Mieście, rozmawiałem z turystami francuskimi. Są zachwyceni gościnnością, uprzejmością urodą Polek. W planie mam wyjazd do Auschwitz, muszę tam być. Mój ojciec został wcielony do armii niemieckiej, był na froncie wschodnim, ważył po powrocie 42 kilogramy. Nigdy nie powiedział ani słowa o tym, co tam widział i przeżył.
- Wiadomo, że interesuje się pan historią...
- To moja druga pasja po futbolu. Znam historię Polski, czytałem o Mieszku I, o chrzcie Polski, pasjonującym okresem była unia polsko-litewska. Napoleon Bonaparte jest bardziej wielbiony w Polsce niż we Francji. Dużo czytam o drugiej wojnie światowej, może z uwagi na losy taty.
- Arsenal polskimi bramkarzami stoi?
- Zaskoczę pana: Łukasz Fabiański mógłby zostać najlepszym bramkarzem Premier League, lepszym nawet od Wojtka Szczęsnego. Ma niesamowite umiejętności i dynamikę. Problem w jego psychice - bardzo przeżywa każdy błąd czy siedzenie na ławce. Liczyłem, że EURO mu pomoże, jego kontuzja to wielki pech.
- Dzięki pana popularności milicjanci ukraińscy wpuścili nas na stadion, choć zapomnieliśmy przepustek.
- To mile być rozpoznawalnym, ale jeszcze milsze jest sprawianie ludziom radości. Dlatego nigdy nie odmówię kibicom wspólnej fotografii, autografu. W końcu to my jesteśmy dla nich, bez kibiców futbol straciłby rację bytu. Piłka nożna i rodzina to wszystko, co najcenniejsze w moim życiu. Gdyby chciał pan kupić używane auto, to po mnie jest najbezpieczniej: poruszam się tylko między domem, ośrodkiem treningowym i stadionem.
Arsene Wenger
francuski menedżer Arsenalu Londyn