- Arsene Wenger przyznał, że kilka ostatnich meczów Wojciech Szczęsny grał z kontuzją. Nie był to dla ciebie policzek? Trener wolał Szczęsnego z urazem niż zdrowego Fabiańskiego?
- Trener powiedział mi, że gdyby to się działo w środku sezonu, to dałby mi zagrać, a Wojtek odpocząłby kilka meczów. To była jednak końcówka sezonu, Arsenal walczył o Ligę Mistrzów, więc boss wolał bramkarza, który grał cały sezon. A poza tym nie przesadzajmy z jego kontuzją. Z takimi urazami wielu golkiperów gra co tydzień.
- Za to ty nie grasz w ogóle. Czy to już twój koniec w Arsenalu?
- Mam nadzieję, że tak. Obojętne, czy trafię do klubu z Anglii, czy z innego kraju. Byle to była mocna liga i bylebym grał. Zimą były dwie konkretne propozycje, ale nie było zielonego światła ze strony Arsenalu. To światło było... żółte, nie dało się odejść. Teraz będę myślał o EURO, ale potem już o transferze.
- Nie masz wrażenia, że powołanie od Smudy dostałeś na kredyt?
- Po ogłoszeniu powołań czułem się trochę dziwnie... Wiedziałem, że kilku innych bramkarzy grało, a ja nie i że to powołanie spowoduje różne komentarze. Mam jednak nadzieję, że na zgrupowaniu zdążę zbudować odpowiednią formę.