"Super Express": - Podczas meczu Polska - Niemcy mówiłeś nam, że wkrótce wznowisz treningi w Bremie, tymczasem wciąż ćwiczysz w ośrodku w Düsseldorfie.
Sebastian Boenisch: - Tak, ale trenuję bardzo intensywnie na boisku i w siłowni. Nie ma powodów do niepokoju. Doktor, który mnie operował, wspólnie z trenerem rehabilitacji uznali, że lepiej będzie, jeśli skończę rehabilitację tam, gdzie ją zacząłem. Za dwa, może trzy tygodnie wrócę do Bremy i tam będę trenował.
- Jest szansa, że zagrasz w tym roku?
- Będę gotowy do gry na początku grudnia, może jeszcze nie na pełne 90 minut. Nawet jeśli trener nie wpuści mnie od razu na boisko, nie będę płakał. Sezon jest długi, a ja chcę przepracować z drużyną zimowy okres przygotowawczy i być gotowy na rundę wiosenną Bundesligii i finały EURO.
- Jesteś zmęczony tą piłkarską bezczynnością?
- Oczywiście. Gra w piłkę nożną jest w zasadzie jedyną rzeczą, którą potrafię i lubię robić. Wściekam się, gdy siedzę na trybunach, szczególnie gdy drużynie nie idzie, a ja nie mogę jej pomóc. Ciężko wtedy wytrzymać.
- Trener Smuda kilkakrotnie mówił, że bardzo liczy na ciebie w reprezentacji. To pomaga?
- To motywuje do pracy i dodaje sił. Trener Smuda potrafi też czasami zadzwonić i spytać o zdrowie, to również jest fajne.
- A koledzy z reprezentacji dzwonią czasami?
- Nie bardzo, ale to dlatego, że... nie wymieniliśmy się numerami telefonów. Zagrałem tylko dwa razy w reprezentacji, później byłem wprawdzie na kilku meczach jako widz, spotkałem się z nimi, ale rozmowa po polsku mi nie szła...
- Ale z dnia na dzień mówisz coraz lepiej. Pierwszy raz rozmawiamy tak długo po polsku.
- Dziękuję. Myślę, że to jeszcze bardziej pomoże zżyć mi się z drużyną.
- Pojawia się wiele głosów w Polsce, że trener Smuda powołuje zbyt wielu piłkarzy z zagranicy z podwójnym obywatelstwem.
- Dla kibiców może jest to trochę dziwne. Ja mogę powiedzieć tylko o sobie. Jestem Polakiem, urodziłem się w Polsce, a nie gdzieś w Meksyku, i w stu procentach czuję się Polakiem. Myślę, że zachowuję się też jak Polak.
- Ponoć też w Polsce weźmiesz ślub, i to już niedługo...
- Nie wiem, skąd takie informacje, ja na pewno nikomu ich nie przekazywałem. Ślub dopiero po EURO.
- W Polsce?
- Nie, w Wiedniu. Moja dziewczyna, baba... nie wiem, jak to dokładnie powiedzieć po polsku przed ślubem, urodziła się w Wiedniu i bardzo chce, żebyśmy właśnie tam się pobrali. A ja nie mam nic przeciwko temu.
Pośpiech nie jest wskazany
Twierdzi Bernd Restle (szef centrum rehabilitacji w Düsseldorfie)
- Z każdym tygodniem kolano Sebastiana jest w coraz lepszym stanie, bardziej wzmocnione. Teraz trenuje przynajmniej 1,5 godz. dziennie, na boisku, siłowni i biega po lesie. Za 2 tygodnie przejdzie ważne badanie kontrolne u lekarza, który go operował. Po nim podejmę decyzję, kiedy wróci do treningów z zespołem, myślę, że nastąpi to za około 3 tygodni.
W grudniu Sebastian powinien być gotowy do gry, choć na pewno nie na 90 minut. Pośpiech z wyjściem na boisko nie jest wskazany.