Sport polonijny. Chudecki wysadzi ring w powietrze

2013-12-13 3:00

Walka bokserska Michała "TNT" Chudeckiego już w środę 18 grudnia w Webster Hall na Manhattanie. A już dzisiaj rozmowa z czterokrotnym mistrzem Polski seniorów w boksie oraz z Jeffem Wojciechowskim, który choć urodzony w Massachusetts, jest brooklyńczykiem z wychowania, a sercem Polakiem...

Walka bokserska Michała Chudeckiego już 18 grudnia w Webster Hall na Manhattanie
TNT może rozsadzić USA
Nasi rozmówcy to Jeff Wojciechowski, urodzony w Massachusetts, ale brooklyńczyk z wychowania, a sercem Polak, a także Michał „TNT” Chudecki, 4-krotny mistrz Polski seniorów w boksie...
– Rozmawiamy na Brooklynie, tu się dzieje wszystko co ważne w Nowym Jorku. Jeff, do tej pory twoje nazwisko znane było w świecie muzycznym, gdzie narobiłeś dużo bardzo pozytywnego zamieszania...
JW: – Tak, urodziłem się w Massachusetts, ale od drugiego roku życia mieszkałem na Greenpoincie. W ogóle moje życie to Brooklyn. Teraz mieszkam na Dolnym Brooklynie, nie mógłbym gdzie indziej mieszkać jak tylko w tej dzielnicy. Ale wracając do pytania, wychowałem się na Greenpoincie, mógłbym dużo opowiedzieć o tym, co się tam działo, ale może to temat na kolejne spotkanie... W każdym razie w szkołach, do których chodziłem, była segregacja: byli Włosi, Grecy, Latynosi, Amerykanie, Afroamerykanie, no i ja jedyny Polak. Jakoś tak wyszło, że najbardziej byłem akceptowany i rozumiany przez tych ostatnich. Odpowiadało też mi ich podejście do muzyki, muzyka w ogóle i tak zostałem rapowcem, hip-hopowcem. Muzyka to moja pierwsza miłość.
– To skąd boks?
– Mój tata Albert był bokserem, no i przede wszystkim mój wujek Henryk Wojciechowski, który walczył dzielnie trzykrotnie z Jerzym Kulejem. Obaj (czyli wujek i Kulej) niestety są już świętej pamięci. Boks w mojej rodzinie był od zawsze. To moja druga miłość.
– Jesteśmy przy temacie boksu, nawet Boksu przez duże B, ponieważ...?
– Ponieważ na bazie doświadczeń uzyskanych przy organizacji, promocji gali bokserskich zebrałem kanon, takie know-how co powinno być w profesjonalnym boksie, aby odnieść sukces.
– Jak to się zaczęło?
– Początek miał miejsce trzy lata temu, w samolocie, gdzie spotkałem Tomasza Adamka, „Górala” - do którego czuję ogromny szacunek. Porozmawialiśmy i włączyłem się w promocję, organizację jego walk bokserskich, od pierwszych „Górala” pojedynków. Zacząłem zajmować się także dziennikarstwem. Poznałem mnóstwo bokserów, promotorów, cały profesjonalny świat bokserski. Zacząłem zauważać, że jest różnica między menadżerem a promotorem bokserskim. To są dwie różne sprawy, zwłaszcza obserwując rynek amerykański.
– Zaraz, zaraz: wytłumacz nam tę różnicę...
– Menadżer boksera to jest osoba, która dba o to, by zawodnik miał komfort tylko i wyłącznie skupienia się na tym co robi najlepiej, czyli podnoszeniu swoich umiejętności poprzez odpowiednie treningi. Praca menadżera polega na tym, aby zapewnić odpowiedni Gym, odpowiedniego trenera, obozy, sparing-partnerów, dietetyka i innych specjalistów pomagających osiągnąć wysoki wynik. Menadżer musi zajmować się organizowaniem sponsorów, oprawą medialną, określeniem rywala odpowiednio wcześniej, by móc się przygotować, a przede wszystkim zapewnić kontrakt z odpowiednim promotorem. Bokser nie może być zrobiony w „bambuko” i ma mieć po jakimś okresie walk odpowiednią emeryturę.
– A promotor to kto?
– On ma licencję na uczestnictwo boksera w galach i zapewnia udział w najbardziej prestiżowych eventach. Promotor chce dostać gotowy, brzydko powiem, produkt, który ma sprzedać, jego nic więcej go nie interesuje.
– Czy masz jakiś wybranych promotorów?
– Oczywiście, ja mierzę wysoko i interesują mnie kontrakty z sześcioma najlepszymi w tej branży: Golden Boy Promotion, May Weather Promotion, Main Events, Lou DiBella, SMS 50 Cent Promotion’s, Star of David Promotions. Chcę, aby bokser, którego podjąłem się prowadzić, miał do dyspozycji tylko „mercedesy”...
– Wziąłeś pod swoje skrzydła Michała Chudeckiego, czterokrotnego mistrza Polski seniorów, przez 11 lat stałego reprezentanta Polski, członka kadry na Olimpiadę w Pekinie i Londynie, na profesjonalnym ringu legitymującego się imponującym rekordem 8 walk na rynku zawodowym, 7 wygranych, w tym 3 przez KO, jeden remis. Jeden remis, Michał z kim?
MCh: – Był to pięściarz podobno niesamowicie uzdolniony, który poprzez zakręty życiowe trafił do więzienia. Po wyjściu miał okazję do rehabilitacji (nie wiedziałem o tym), dlatego zaskoczyła mnie jego desperacja. Walczyliśmy na jego terenie, hala była pełna jego kibiców, chociaż nasi też byli słyszalni i widzialni.
– Michał opowiedz o sobie.
– Moim wielkim pragnieniem zawsze był występ na Olimpiadzie, byłem dobrze przygotowany do imprezy w Pekinie, zabrakło mi tylko dwóch małych punktów. Według zgodnej opinii niezależnych obserwatorów - niesłusznie. Zacisnąłem zęby i walczyłem o następną Olimpiadę. Wygrałem kolejne Mistrzostwa Polski, w międzyczasie nawiązałem kontakt z Mariuszem Kołodziejem, właścicielem Global Boxing Promotion, który podał mi rękę i pozwolił w swoim ośrodku przygotowywać się do kolejnego wyzwania.
– I co dalej?
– W 2012 roku podczas kolejnych Mistrzostw Polski, w półfinale, w walce z kolegą klubowym odniosłem kontuzję podczas drugiej rundy. Dotrwałem do końca, wygrałem, ale po walce pojechałem do szpitala i lekarz kategorycznie zabronił mi walczyć. Pęknięta kość, nici z Olimpiady...
– Wszystko legło w gruzach?
– Nie, ponieważ i tak planowałem po igrzyskach przejść na zawodowstwo. Pan Mariusz do mnie zadzwonił i powiedział, żebym się nie przejmował i drzwi do Global Boxing są dla mnie otwarte. Spędziłem tam naprawdę fajny czas, no i miałem wyniki dobre. Nasz kontrakt się zakończył i teraz jestem pod opieką Jeffa. Jeff przedstawił mi Gymy na Manhattanie, na Brooklynie, trenerów i mogłem sobie wybrać. Mam świetną halę do przygotowań, słynną, bo trenował w niej sam Mike Tyson. Trenera również mam stałego, z którego jestem niesamowicie zadowolony. Zorganizował mi sparingi, w tym między innymi z mistrzem świata (2011 - Baku) w wadze średniej - Jewhenem Chytrowem z Ukrainy. Jeff poświęca mi w ogóle 24 godziny na dobę, no i przede wszystkim będę walczył już 18 grudnia w Webster Hall na Manhattanie w Nowym Jorku, gdzie walką wieczoru będzie pojedynek Jewhena.
– Już 18 grudnia ? Przecież słynne są problemy z zorganizowaniem udziału polskich bokserów w galach, zwłaszcza tu w USA. Jak to się tobie to udało ?
JW: – Tak jak wspomniałem wcześniej, mam mnóstwo znajomych w bokserskim biznesie, moja firma Hit First Boxing zdobywa coraz większe uznanie (www.hitfirstboxing.com), uruchomiłem kontakty, organizatorzy zobaczyli Michała podczas sparingów i się udało. Zapraszamy wszystkich Polaków, bo to będzie profesjonalne wydarzenie sportowe. Klub jest wspaniały, nowoczesny, warto go zobaczyć, zapraszam na stronę www.websterhall.com. Pod względem sportowym również będzie ciekawie, odbędzie się 12 pojedynków, będą walczyli Rosjanie, Ukraińcy no i oczywiście Amerykanie. Transmisję przeprowadzi nowojorska telewizja kablowa. Relację z walki będzie można obejrzeć na You Tube, a na Facebooku pokażemy też zdjęcia z walki, szukajcie nas tam...
– Gdzie można nabyć bilety i w jakiej cenie ?
JW: – W sklepach muzycznych Music Planet na 649 Manhattan Ave na Greenpoincie i 68-37 Fresh Pond Rd na Ridgewood. Ceny biletów ustalone przez organizatora wynoszą 60-85-125 dolarów, liczba jest ograniczona, wejść będzie mogło tylko około 1500 kibiców. Można zgłaszać się również do mnie (1-917-849-9796 [email protected]).
– Jeszcze jedno, Michał „TNT” Chudecki, skąd się wziął ten pseudonim?
MCh: – Jestem jak dynamit, tryskam energią i dlatego zawsze wychodzę na ring w rytm tego znanego utworu zespołu AC/DC, którego tata mojej żony jest fanem. Nawet kiedyś z żoną Julią kupiliśmy tacie z okazji urodzin bilet na koncert w Berlinie...
Rozmawiał: Robert Jankowiak, foto: Robert Jankowiak

– Rozmawiamy na Brooklynie, tu się dzieje wszystko co ważne w Nowym Jorku. Jeff, do tej pory twoje nazwisko znane było w świecie muzycznym, gdzie narobiłeś dużo bardzo pozytywnego zamieszania...

JW: – Tak, urodziłem się w Massachusetts, ale od drugiego roku życia mieszkałem na Greenpoincie. W ogóle moje życie to Brooklyn. Teraz mieszkam na Dolnym Brooklynie, nie mógłbym gdzie indziej mieszkać jak tylko w tej dzielnicy. Ale wracając do pytania, wychowałem się na Greenpoincie, mógłbym dużo opowiedzieć o tym, co się tam działo, ale może to temat na kolejne spotkanie... W każdym razie w szkołach, do których chodziłem, była segregacja: byli Włosi, Grecy, Latynosi, Amerykanie, Afroamerykanie, no i ja jedyny Polak. Jakoś tak wyszło, że najbardziej byłem akceptowany i rozumiany przez tych ostatnich. Odpowiadało też mi ich podejście do muzyki, muzyka w ogóle i tak zostałem rapowcem, hip-hopowcem. Muzyka to moja pierwsza miłość.

– To skąd boks?

– Mój tata Albert był bokserem, no i przede wszystkim mój wujek Henryk Wojciechowski, który walczył dzielnie trzykrotnie z Jerzym Kulejem. Obaj (czyli wujek i Kulej) niestety są już świętej pamięci. Boks w mojej rodzinie był od zawsze. To moja druga miłość.

– Jesteśmy przy temacie boksu, nawet Boksu przez duże B, ponieważ...?

– Ponieważ na bazie doświadczeń uzyskanych przy organizacji, promocji gali bokserskich zebrałem kanon, takie know-how co powinno być w profesjonalnym boksie, aby odnieść sukces.

– Jak to się zaczęło?

– Początek miał miejsce trzy lata temu, w samolocie, gdzie spotkałem Tomasza Adamka, „Górala” - do którego czuję ogromny szacunek. Porozmawialiśmy i włączyłem się w promocję, organizację jego walk bokserskich, od pierwszych „Górala” pojedynków. Zacząłem zajmować się także dziennikarstwem. Poznałem mnóstwo bokserów, promotorów, cały profesjonalny świat bokserski. Zacząłem zauważać, że jest różnica między menadżerem a promotorem bokserskim. To są dwie różne sprawy, zwłaszcza obserwując rynek amerykański.

– Zaraz, zaraz: wytłumacz nam tę różnicę...

– Menadżer boksera to jest osoba, która dba o to, by zawodnik miał komfort tylko i wyłącznie skupienia się na tym co robi najlepiej, czyli podnoszeniu swoich umiejętności poprzez odpowiednie treningi. Praca menadżera polega na tym, aby zapewnić odpowiedni Gym, odpowiedniego trenera, obozy, sparing-partnerów, dietetyka i innych specjalistów pomagających osiągnąć wysoki wynik. Menadżer musi zajmować się organizowaniem sponsorów, oprawą medialną, określeniem rywala odpowiednio wcześniej, by móc się przygotować, a przede wszystkim zapewnić kontrakt z odpowiednim promotorem. Bokser nie może być zrobiony w „bambuko” i ma mieć po jakimś okresie walk odpowiednią emeryturę.

– A promotor to kto?

– On ma licencję na uczestnictwo boksera w galach i zapewnia udział w najbardziej prestiżowych eventach. Promotor chce dostać gotowy, brzydko powiem, produkt, który ma sprzedać, jego nic więcej go nie interesuje.

– Czy masz jakiś wybranych promotorów?

– Oczywiście, ja mierzę wysoko i interesują mnie kontrakty z sześcioma najlepszymi w tej branży: Golden Boy Promotion, May Weather Promotion, Main Events, Lou DiBella, SMS 50 Cent Promotion’s, Star of David Promotions. Chcę, aby bokser, którego podjąłem się prowadzić, miał do dyspozycji tylko „mercedesy”...

– Wziąłeś pod swoje skrzydła Michała Chudeckiego, czterokrotnego mistrza Polski seniorów, przez 11 lat stałego reprezentanta Polski, członka kadry na Olimpiadę w Pekinie i Londynie, na profesjonalnym ringu legitymującego się imponującym rekordem 8 walk na rynku zawodowym, 7 wygranych, w tym 3 przez KO, jeden remis. Jeden remis, Michał z kim?

MCh: – Był to pięściarz podobno niesamowicie uzdolniony, który poprzez zakręty życiowe trafił do więzienia. Po wyjściu miał okazję do rehabilitacji (nie wiedziałem o tym), dlatego zaskoczyła mnie jego desperacja. Walczyliśmy na jego terenie, hala była pełna jego kibiców, chociaż nasi też byli słyszalni i widzialni.

– Michał opowiedz o sobie.

– Moim wielkim pragnieniem zawsze był występ na Olimpiadzie, byłem dobrze przygotowany do imprezy w Pekinie, zabrakło mi tylko dwóch małych punktów. Według zgodnej opinii niezależnych obserwatorów - niesłusznie. Zacisnąłem zęby i walczyłem o następną Olimpiadę. Wygrałem kolejne Mistrzostwa Polski, w międzyczasie nawiązałem kontakt z Mariuszem Kołodziejem, właścicielem Global Boxing Promotion, który podał mi rękę i pozwolił w swoim ośrodku przygotowywać się do kolejnego wyzwania.

– I co dalej?

– W 2012 roku podczas kolejnych Mistrzostw Polski, w półfinale, w walce z kolegą klubowym odniosłem kontuzję podczas drugiej rundy. Dotrwałem do końca, wygrałem, ale po walce pojechałem do szpitala i lekarz kategorycznie zabronił mi walczyć. Pęknięta kość, nici z Olimpiady...

– Wszystko legło w gruzach?

– Nie, ponieważ i tak planowałem po igrzyskach przejść na zawodowstwo. Pan Mariusz do mnie zadzwonił i powiedział, żebym się nie przejmował i drzwi do Global Boxing są dla mnie otwarte. Spędziłem tam naprawdę fajny czas, no i miałem wyniki dobre. Nasz kontrakt się zakończył i teraz jestem pod opieką Jeffa. Jeff przedstawił mi Gymy na Manhattanie, na Brooklynie, trenerów i mogłem sobie wybrać. Mam świetną halę do przygotowań, słynną, bo trenował w niej sam Mike Tyson. Trenera również mam stałego, z którego jestem niesamowicie zadowolony. Zorganizował mi sparingi, w tym między innymi z mistrzem świata (2011 - Baku) w wadze średniej - Jewhenem Chytrowem z Ukrainy. Jeff poświęca mi w ogóle 24 godziny na dobę, no i przede wszystkim będę walczył już 18 grudnia w Webster Hall na Manhattanie w Nowym Jorku, gdzie walką wieczoru będzie pojedynek Jewhena.

– Już 18 grudnia? Przecież słynne są problemy z zorganizowaniem udziału polskich bokserów w galach, zwłaszcza tu w USA. Jak to się tobie to udało?

JW: – Tak jak wspomniałem wcześniej, mam mnóstwo znajomych w bokserskim biznesie, moja firma Hit First Boxing zdobywa coraz większe uznanie (www.hitfirstboxing.com), uruchomiłem kontakty, organizatorzy zobaczyli Michała podczas sparingów i się udało. Zapraszamy wszystkich Polaków, bo to będzie profesjonalne wydarzenie sportowe. Klub jest wspaniały, nowoczesny, warto go zobaczyć, zapraszam na stronę www.websterhall.com. Pod względem sportowym również będzie ciekawie, odbędzie się 12 pojedynków, będą walczyli Rosjanie, Ukraińcy no i oczywiście Amerykanie. Transmisję przeprowadzi nowojorska telewizja kablowa. Relację z walki będzie można obejrzeć na You Tube, a na Facebooku pokażemy też zdjęcia z walki, szukajcie nas tam...

– Gdzie można nabyć bilety i w jakiej cenie?

JW: – W sklepach muzycznych Music Planet na 649 Manhattan Ave na Greenpoincie i 68-37 Fresh Pond Rd na Ridgewood. Ceny biletów ustalone przez organizatora wynoszą 60-85-125 dolarów, liczba jest ograniczona, wejść będzie mogło tylko około 1500 kibiców. Można zgłaszać się również do mnie (1-917-849-9796 [email protected]).

– Jeszcze jedno, Michał „TNT” Chudecki, skąd się wziął ten pseudonim?

MCh: – Jestem jak dynamit, tryskam energią i dlatego zawsze wychodzę na ring w rytm tego znanego utworu zespołu AC/DC, którego tata mojej żony jest fanem. Nawet kiedyś z żoną Julią kupiliśmy tacie z okazji urodzin bilet na koncert w Berlinie...

Rozmawiał: Robert Jankowiak

Najnowsze