Polacy zaczęli LŚ od pokonania Amerykanów w Łodzi, ale potem czekali na kolejne wygrane aż do wyjazdowych starć z Portoryko. "Igła" jednak od początku wygodnie rozsiadł się na fotelu lidera w klasyfikacji najlepszych obrońców imprezy i ani myśli oddać prowadzenia. W tej statystyce jest lepszy niż dwukrotny mistrz świata, znakomity Brazylijczyk Sergio i amerykański mistrz olimpijski Rich Lambourne.
Dziś i jutro w położonym w pobliżu Chicago Hoffman Estates mistrzom olimpijskim będzie szczególnie zależało na zwycięstwach. Mają tylko jedną wygraną więcej niż Polacy i muszą pozostać na minimum drugim miejscu w grupie, chcąc awansować do finałowego turnieju w gdańskiej Ergo Arenie (6-10 lipca).
Przeczytaj koniecznie: Adrian Mierzejewski przechodzi do Trabzonsporu. Rekordowy transfer!
- W Polsce Amerykanie okazali się lepsi, ale to był tylko jeden nieudany mecz - przypominał już po pierwszych meczach z USA Ignaczak. - My patrzymy do przodu i zamierzamy poprawić swoje błędy popełnione w poprzednich spotkaniach. Żeby dojść do finałowego turnieju w Gdańsku w odpowiednich nastrojach, musimy stworzyć sobie dobrą atmosferę. O to się w ogóle nie martwię.
Polacy nie muszą się też martwić o awans do imprezy finałowej, ale to nie znaczy, że inaczej traktują rozgrywki interkontynentalne. Trener Andrea Anastasi (51 l.) na każdym kroku podkreśla, że nie ma odpuszczania.
- To, że na początku lipca mamy turniej finałowy u siebie, nie ma żadnego wpływu na naszą grę - potwierdza libero polskiej drużyny. - Patrzymy tylko na to, co jest teraz i na nasze najbliższe mecze. Koncentrujemy się na kolejnych spotkaniach i trzymamy się zasady trenera Anastasiego: mamy poprawiać swoje niedoskonałości. Myślimy o naszej grze i to jest zadanie numer jeden. A jeśli będziemy grać tak jak potrafimy, jesteśmy w stanie wygrać z każdym.