Siatkarze Skry po świetnym meczu pokonali Zaksę Kędzierzyn 3:1 (31:29, 17:25, 27:25, 25:20), przerywając serię sześciu przegranych z tym rywalem w obecnym sezonie. Teraz wszystko zaczyna się od nowa, bo o sukcesie zadecyduje tylko jedna potyczka, o 14.45 w niedzielę 11 kwietnia w Kędzierzynie. W Bełchatowie gospodarze wyszli odważnie i podjęli wymianę ciosów z hegemonem polskiej ligi i finalistą Ligi Mistrzów. Późnym popołudniem wszystko będzie jasne: kto wygra, zmierzy się z Jastrzębskim Węglem w boju o złoto. Skra mogła lekko naruszyć pewność siebie Zaksy, która nigdy do tej pory nie zawodziła w najważniejszych momentach kluczowych setów i meczów. Czy faworyt odpowie silnym ciosem? Faktem jest, że będąc parę razy pod ścianą w Lidze Mistrzów, kędzierzynianie umieli sobie radzić. Nadal więc to w nich upatruje się kandydata do awansu. Bełchatowski team poczuł jednak krew.
Jastrzębski Węgiel awansował do finału PlusLigi. Verva nie dała rady
– Na pewno większa presja jest na zespole z Kędzierzyna - uważa Karol Kłos, reprezentacyjny środkowy i siatkarz Skry. - W końcu są w finale Ligi Mistrzów, wygrali z bardzo mocnymi przeciwnikami, grali bardzo dobrze cały sezon, no i myślę, że nie chcieliby tego zepsuć jednym meczem. Poprzednie spotkanie dodało nam wiary, że możemy walczyć z Zaksą o każdy punkt i w każdym momencie. Jeśli tak podejdziemy do tego, to wynik może przyjść sam. Oby to był fajny mecz, z dobrymi wymianami, zakończony pozytywnie po naszej stronie – kwituje Kłos.