Bartek rozpędzi Toyotę

2007-06-21 19:15

Kiedy Kubica (23 l.) nie mógł wystąpić w wyścigu o Grand Prix USA, kibice mówili: Formuła 1 bez Polaka już nie jest taka sama. Ale... Robert nie jest naszym jedynakiem w najbardziej elitarnym sporcie świata. "Super Express" dotarł do polskiego inżyniera Toyoty - Bartka Bartoszewicza (32 l.).

Miał sześć lat, kiedy z rodzicami wyjechał z Bydgoszczy do Niemiec. Od małego pasjonował się samochodami. Po maturze oddał się swojej pasji, pracował w kilku zespołach rajdowych. W międzyczasie założył też firmę Bar-Tek Motorsport. W 2000 roku w Kolonii, gdzie mieszkał i pracował, swoją bazę ulokował zespół F1 Toyota. - Nie szukałem Formuły 1, ona sama mnie znalazła - mówi "Super Expressowi" Bartek Bartoszewicz.

Silnik dla Schumachera

W Marsdorf pod Kolonią, w bazie Toyoty, pracują przedstawiciele ponad 30 narodowości. Są to głównie Niemcy i Japończycy, ale jednym z menedżerów jest Brazylijczyk, sekretarka to Koreanka, w pionie testowym pracuje też Togijczyk. Jest też kilku Polaków. Jeden z nich - Bartek Bartoszewicz - już niedługo może być jedną z najważniejszych osób w zespole.

Pracuje w Toyocie od 7 lat. Zaczynał jako jeden z wielu mechaników w fabryce. Potem awansował na mechanika od silników w zespole wyścigowym. - Zajmowałem się silnikami Ricardo Zonty, Oliviera Panisa, Ralfa Schumachera i Jarno Trullego - zdradza Bartoszewicz. - Pracowałem też w ekipie obsługującej pit stopy. To były wielkie emocje, ale wciąż chciałem czegoś więcej.

Pracuje po 20 godzin dziennie

I doczekał się. Szefowie teamu docenili poświęcenie Polaka, który potrafił pracować nawet 16 godzin dziennie. Awansowali go na inżyniera w zespole testowym. Efekt? Zarabia lepiej, ma bardziej odpowiedzialne stanowisko i... - Zdarza się, że w czasie testów pracuję po 20 godzin dziennie - śmieje się Bartek. - Ale nie narzekam. Silniki to moja pasja.

W takiej sytuacji nic dziwnego, że Bartoszewicz nie ma rodziny. - Jak to nie?! Formuła 1 to moja żona, mam też kilkoro dzieci: każde ma 800 koni mechanicznych i kosztuje 300 tysięcy euro - żartuje inżynier Toyoty. - A tak serio, to jestem wujkiem. Mam czworo rodzeństwa i wszyscy się już doczekali dzieci...

Potrzebny im Kubica

Bartoszewicz liczy, że za rok, może dwa, dostanie szansę pracy na stanowisku inżyniera w zespole wyścigowym Toyoty. - To mój cel - powtarza. - Na razie ciągle się uczę, to są naprawdę bardzo skomplikowane sprawy, a w czasie wyścigu nie może być mowy o błędzie.

Toyota spisuje się w tym sezonie poniżej oczekiwań. Zajmuje dopiero szóste miejsce wśród konstruktorów. Jarno Trulli zdobył w siedmiu wyścigach siedem punktów, a Ralf Schumacher - zaledwie dwa. - Nie jest tak, jakbyśmy chcieli - przyznaje polski inżynier. - Chyba potrzebujemy w składzie Kubicy!

Bartoszewicz kilka razy miał okazję się spotkać i porozmawiać z kierowcą BMW. - Kiedy zobaczyłem jego wypadek, myślałem, że nie żyje - nie ukrywa. - Na szczęście czuwał nad nim Anioł Stróż...

Czym się zajmuje Bartoszewicz, czyli co trzeba wiedzieć o silnikach w Formule 1

Mają pojemność 2400 cm sześc. i moc około 800 koni mechanicznych. Osiągają 19 000 obrotów na minutę, spalają 75 litrów paliwa na 100 kilometrów (czyli w czasie wyścigu ponad 210 litrów wysokooktanowej benzyny - to by wystarczyło samochodowi osobowemu na przejechanie ponad 3500 kilometrów!), a do chłodzenia zużywają 650 litrów powietrza na sekundę!

Tylko pięć zespołów F1 (BMW, Renault, Ferrari, Toyota i Honda) samodzielnie produkuje swoje silniki. Pozostałe kupują od Ferrari, Mercedesa, Toyoty i Hondy. Koszt jednostki to ponad milion złotych.

Najnowsze