„Super Express: - Bardzo obawiałem się pan tego rajdu, a poszło rewelacyjnie…
Kajetan Kajetanowicz: Obawiałem się, bo ten rajd należy do najtrudniejszych na świecie, wielu kierowców miało ogromne problemy na trasie. Na trasie była olbrzymia ilość wystających ostrych kamieni i głazów i było wiele kolizji i defektów. Na szczęście nam z pilotem Maciejem Szczepaniakiem udało się przyjechać prawie bez przeszkód i wygraliśmy.
- W ogóle nie mieliście problemów?
- Mieliśmy, ale relatywnie małe. Na jednym z odcinków specjalnych dojechaliśmy do mety na dwóch przebitych oponach. Na szczęście szybko między odcinkami udało się je wymienić i straty były minimalne. Skoda Fabia R5 spisywała się poza tym znakomicie, po sobocie mieliśmy nad konkurencją 3 minuty przewagi.
- Jaką taktykę zastosował pan na decydujących kilometry?
- Miałem jechać szybko i ostrożnie, aby utrzymać przewagę. Ale w niedzielę dwa ostatnie odcinki przejechaliśmy tylko z tylnym napędem. Udało się jednak dojechać z przewagą ponad półtorej minuty nad rywalami.
- Był czas na świętowanie?
- Pewnie słychać jaki mam głos? Było rzeczywiście radośnie i głośno, emocje z nas zeszły. Wszyscy byliśmy już bardzo zmęczeni. Rajd był bowiem nie tylko trudny, ale rozgrywany w ogromnym upale. Ale byłem na to przygotowany. Sesje w saunie zrobiły swoje.
- Jakie kolejne starty?
- Chcemy pojechać jeszcze dwa rajdy. Wiele wskazuje, że będą to Katalonia i Walia. Chcemy dalej wygrywać i zdobyć mistrzostwo świata.
- Jakim samochodzie pan pojedzie?
- Mam dwa dni do namysłu. Celowo wzięliśmy do Turcji Skodę Fabię, która pasowała do profilu trasy. Ale VW Polo też jest bardzo dobry i szybki. Wybór jest trudny.