- W poprzednich sezonach taki zapis był rozsądny, ale wprowadzenie do F1 systemu KERS wszystko zmieniło. To dodatkowe 25-40 kg, a co za tym idzie - mniej balastu pod bolidem. Kierowcy starają się to zniwelować, zbijając wagę. Ale może dojść do sytuacji, że posuną się za daleko, odchudzą się za bardzo i nie będą w stanie wytrzymać trudów wyścigu. To może doprowadzić do groźnych wypadków - mówi "Super Expressowi" znany ekspert Formuły 1 Tim Collings z "The Independent" (prywatnie przyjaciel mistrza świata Lewisa Hamiltona).
Podobnie sądzi Ingo Roersch ze "Sport Bildu". - Może dojść do nieszczęścia, jeśli FIA nie zmieni przepisu o minimalnej wadze 605 kg - ostrzega Niemiec.
W kontekście radykalnego odchudzania najczęściej pada nazwisko Roberta Kubicy, który w ubiegłym sezonie zrzucił aż 7 kg wagi i przy 184 cm wzrostu ważył zaledwie 67 kg. Na pytanie "Super Expressu", czy mógłby jeszcze mniej ważyć, Kubica odpowiedział: "Tak, gdybym obciął sobie nogi w kolanach". Opiekujący się Kubicą włoski lekarz Riccardo Ceccarelli ostrzega, że Polak nie ma już z czego się odchudzać.
Kubica i Mark Webber (185 cm) są w najgorszej sytuacji, bo są najwyżsi ze wszystkich kierowców F1. Ale za odchudzanie wzięli się także niżsi.
Fernando Alonso (171 cm) jeździ na rowerze z ubiegłorocznym zwycięzcą Tour de France Carlosem Sastre, Lewis Hamilton (174 cm) codziennie biega kilka kilometrów, reszta przeszła na specjalne diety.
- Formuła 1 zaczyna przypominać świat wygłodzonych modelek, chudych jak tyczki, a nie sportowców. FIA powinna zareagować na manię zrzucania wagi, zanim będzie za późno - przestrzega Collings.
Czy FIA zdąży zareagować przed sezonem?
- Nie sądzę znając działania tej skostniałej organizacji - przewiduje Collings.