Pierwszy położnik polskiego żużla

2008-04-07 12:15

W pięć godzin rodzina Marka Cieślaka (58 l.) powiększyła się o ośmiu nowych członków. Trener drużynowych mistrzów świata na żużlu poród odbierał sam i od kilku tygodni po jego domu biega banda małych terierów rosyjskich. Ale jak zaczyna mówić o żużlu, uśmiech znika z jego ust.

- Psy to pasja mojej rodziny odkąd tylko sięgam pamięcią. Każde zwierzę jakie było u nas w domu zawsze traktowaliśmy jak własne dziecko. Teraz takich pociech mamy aż osiem. Są jak niemowlaki - trzeba je nakarmić no i czasami się z nimi pobawić - cieszy się w rozmowie z "Super Expressem" Cieślak.

Nie spał dwa dni
Opiekun kadry oraz Atlasu Wrocław sam odbierał poród.
- Niesamowite wrażenia, polecam każdemu. Robiłem to wiele razy, ale nigdy nie zemdlałem. Mam już wprawę, można by powiedzieć, że jestem pierwszym położnikiem polskiego żużla - żartuje.
- Ostatni poród był jednak strasznie długi - nie spałem przez dwa dni. Zdarzały się jednak dużo trudniejsze i tak jak w przypadku porodu u kobiety, bywało, że potrzebne było cesarskie cięcie - dodaje. Szczęśliwą mamą ośmiu terierów jest 2,5 letnia suka Ballada.
- Kilka lat temu zdecydowaliśmy, że po naszym domu biegać będą psy z rodowodem. Padło na teriery rosyjskie. Są tak inteligentne, że nawet nie trzeba ich tresować - opowiada Cieślak.

Wyrównane ciśnienie
Takie psy wymagają jednak sporo pracy.
- By utrzymać rodowód trzeba uczestniczyć w wielu pokazach, takie są przepisy. Zarówno moja Ballada jak i jej ojciec Eroha to już utytułowane psy, dzięki czemu później dużo łatwiej jest sprzedać szczeniaki - zdradza i po chwili zaznacza.
- Wszystkim tak naprawdę zajmuje się moja żona Barbara. Ja jej kibicuje, opłacam różne rachunki, ale jak mam trochę wolnego czasu to także pomagam.
Dobry humor Marek Cieślak traci, gdy zaczyna myśleć o rozpoczętym w niedzielę sezonie Ekstraligi.
– Mecz w Gorzowie został odwołany i dla Atlasu to dobra wiadomość. Mamy jeszcze tydzień, by lepiej przygotować się do walki – zdradza. We Wrocławiu w zimie urządzono prawdziwą wyprzedaż.
- Inne drużyny się cholernie powzmacniały, a od nas odeszło czterech czołowych zawodników. Rąk jednak nie załamuje. Nie ma pesymizmu, nie ma optymizmu, jest wyrównane ciśnienie - przyznaje. Atlas w tym roku może zapomnieć o walce o medale. Celem jest utrzymanie.
– Przez różowe okulary to ja teraz na świat nie patrzę. Ale będzie dobrze, wierzę w to, a wiara daję niesamowitą siłę i na to liczę – kończy Cieślak.

Najnowsze