Tak fatalnego początku sezonu Kubica nie widział w najczarniejszych koszmarach. W pierwszych dwóch wyścigach miał pecha (kolizja z Vettelem, awaria silnika), ale w trzecim rywale po prostu odjechali BMW. Polak doskonale zdaje sobie sprawę, że bolidem, który ma do dyspozycji, wiele nie zdziała. I ocenia, że jeśli inżynierowie BMW nie wezmą się do roboty, może być jeszcze gorzej!
W bolidzie Kubicy nie ma ani słynnych podwójnych dyfuzorów, ani systemu KERS. Ale to nie może być usprawiedliwieniem dla BMW. Zespół Red Bull także nie korzysta z tych rozwiązań, a w Chinach zajął dwa pierwsze miejsca! A przecież austriacka stajnia też miała kiepski początek sezonu - w Australii i Malezji zdobyli zaledwie 1,5 punktu.
Inżynierowie Red Bulla potrafili jednak wyeliminować słabości swojego bolidu. Czy w BMW będzie podobnie? Czy mechanicy Kubicy przygotują mu na niedzielny wyścig w Bahrajnie samochód, w którym będzie mógł się ścigać, a nie tylko wlec po torze?
- Czy mam nadzieję na poprawę? Nadzieja jest matką głupich - mówi Polak. - Ciężko znaleźć jakiekolwiek pozytywy po ostatnim wyścigu. W Bahrajnie nie oczekuję cudów, pewnych rzeczy po prostu nie da się przeskoczyć - dodaje Kubica, który rok temu w Bahrajnie wywalczył pierwsze i jak na razie jedyne w karierze pole position. Wtedy jednak miał do dyspozycji bardzo dobry bolid. Teraz jest zupełnie inaczej i choć tor w Bahrajnie mu odpowiada, Polak nie ma złudzeń.
- Coś pozytywnego o naszym bolidzie? Jest mocny jak czołg, bardzo wytrzymały. I może dlatego jest taki ciężki - kwituje.