Dawid Kubacki

i

Autor: Cyfrasport Dawid Kubacki

Brązowy medalista olimpijski specjalnie dla "Super Expressu"

Dawid Kubacki przed LGP w Wiśle: Dostajemy dobry WYCISK

2022-07-21 16:59

– Mój plan na te zawody jest prosty: przyjść i pokazać, czego nauczył mnie Thomas – zapowiada Dawid Kubacki, brązowy medalista olimpijski. Już w ten weekend wróci do rywalizacji na skoczni. W piątek rusza Letnie Grand Prix w Wiśle. Porozmawialiśmy z Dawidem o Thomasie Thurnbichlerze, zakopanym toporze z Adamem Małyszem, olimpijskim medalu i... plecach Fernando Alonso.

Michał Skiba, "Super Express": Czy dzięki trenerowi Thomasowi Thurnbichlerowi odkrywacie się na nowo, czy przesadzam?

Dawid Kubacki: Jest w tym trochę przesady. Oczywiście, że są nowe elementy, które nam zaproponował i z których korzystamy, ale wydaję mi się, że jednak głównie jest to praca nad tym, by ułatwić sobie to co już umiemy. Jeżeli chodzi o taką ideę powrotów do podstaw, to nie poświęcaliśmy na to zbyt dużo czasu. Skupialiśmy się na detalach. Wzmacniając bazę, podstawy, to łatwiej się człowiek odnajduje w tych detalach. Wiadomo, że z naszymi peselami to raczej nie jest czas na to, żeby się uczyć wszystkiego od nowa. Nie muszę się uczyć skakać od nowa, bo umiem skakać i nie raz dawało to sukcesy, ale nie zawsze przychodziło mi to z łatwością.  

- To już jest ten moment, gdy skacze ci się łatwiej?

Jeszcze nie. Nie ma tu dotknięcia magicznej różdżki, Thomas nie przyszedł i nie rzucił zaklęcia: a teraz będzie ci się skakać lekko. To jest cały czas proces i tutaj nie mogę powiedzieć, że to jest proces zakończony. To jest dopiero pierwsza kwarta, bo mamy za sobą trzy miesiące treningu.

- Rozumiem, że teraz wchodzimy w drugą kwartę, po LGP będzie trzecia i zima to czwarta?

- Można tak to ująć. To nie jest tak, że wszystko jest na najlepszym poziomie i nic nie trzeba do zimy robić. To co do tej pory zrobiliśmy przekłada się na to, co pokazujemy skoczni, dla mnie to wszystko ma ręce i nogi. W konsekwencji – ułatwia to skakanie.

Stefan Horngacher ma się czego obawiać. Thomas Thurnbichler zapowiada, że będzie z nim ostro walczył [WYWIAD]

- W Szczyrku mówiliście o matematyce w locie i śpiewaniu. To jeszcze się zdarza?

- To było na początku. Kalendarz nie pozwala nam się jednak tym często bawić. Wtedy miało to swój cel, było to fajne i zabawne i sporo się uśmialiśmy. Teraz jest inna rzeczywistość – kilka dni do startu letniego sezonu. Zabawa zabawą, ale też trzeba się koncentrować na tym, co jest do zrobienia przed pierwszymi startami. Podczas Grand Prix rozwiązywanie zadań w powietrzu nie przejdzie. Chyba, że będziemy uprawiać kombinację polską…

- Czy Thomas Thurnbichler jest takim luzakiem na jakiego wygląda?

- Wiadomo, że jesteśmy w podobnym wieku. Poza treningami, kiedy jest na to czas, to sobie żartujemy, ale jak jesteśmy na treningu, to jest koncentracja i nie ma taryfy ulgowej dla nikogo z nas. Dostajemy dobry wycisk na treningach. Znamy się w miesiącach, więc trudno mi do końca ocenić, ale na razie współpracuje nam się dobrze, na tym profesjonalnym poziomie jest wszystko jak najbardziej w porządku, prywatnym też. Z tygodnia na tydzień zyskujemy coraz większe zaufanie do siebie. Poznajemy się i wszystko idzie naturalnie, nie ma sztuczności.

- Czy to zgrupowanie inne niż wszystkie?

- Wielkich różnic bym się nie doszukiwał. Były elementy pozasportowe, pojechaliśmy nad jezioro, pograliśmy w siatkonogę, kąpiel w rzece, wspólna kolacja. To są normalne sprawy, by się dotrzeć i podyskutować w grupie. Wcześniej też się to zdarzało. Na pewno inne jest to, że w tej chwili z Thomasem jest dużo ćwiczeń, które pokazuje nam osobiście. Aktywnie w tym uczestniczy. Wiadomo, że nie we wszystkim, ale nie jest tak, że stoi z batem i pilnuje.  

- Na desce ponoć zabronił…

- Na deskę nawet nie było chętnych, albo może nie chciał się deską dzielić (śmiech). Nikt z nas chyba nie potrafi zbyt dobrze jeździć. Po płaskim to jeszcze bez problemu, ale na skateparku to można sobie krzywdę zrobić.

Legendarny skoczek zakończy karierę? Wielki rywal Małysza objął ważną funkcję, to duże wyróżnienie

- Jak wyglądało spotkanie z Fernando Alonso? Na Grand Prix Monako wybrał się też Robert Lewandowski.

- Z Robertem się nie spotkaliśmy, bo akurat byliśmy w innym boksie. Spotkanie z Fernando było dosyć ciekawe, bo na początku zszedłem gdzieś na dół, by coś zjeść, zgłodniałem. Wracałem na górę, a przede mną po schodach wchodził właśnie Fernando Alonso. Wtedy nie wiedziałem, widziałem tylko plecy. Aż nagle zatrzymał się w drzwiach, prezes go przedstawia, a ja nie wiem co robić: wyjść teraz przed szereg i wyminąć czy czekać cierpliwie. Byłem mistrzem drugiego planu. Wykorzystałem chociaż fakt, że do zdjęcia byłem pierwszy. Zbyt dużo czasu, by pogadać jednak nie było. Oni byli w pracy, a ja miałem wolne. I tak się zdziwiłem, że mieli moment, by się tam zjawić, bo wiem jak to jest na zawodach.

- Czy medal olimpijski ma już swój ołtarzyk?

- Nie poruszajmy drażliwych tematów (śmiech). Medale mają swoje odpowiednie miejsce i w oryginalnych pudełkach jest im wygodnie. Żadnego ołtarzyka jeszcze nie ma i może kiedyś tego czasu będzie więcej, żeby coś stworzyć. Trzeba przeczekać, by kupić tańsze drewno, teraz wszystkie materiały budowlane są drogie. A nie chcę strugać zwykłej półki.

- Czy długo prostowały się wasze relacje z Adamem Małyszem?

- Wydaje mi się, że nie, bo temat po Planicy był już wyczerpany. Nie kopaliśmy tego tematu. Było trochę zmian i zamętu, my mieliśmy sporo zajęć. Na takie spotkanie mieliśmy czas dopiero w środę. Adam przyjechał do nas, usiedliśmy i porozmawialiśmy. Nie ma jakiejś urazy z obu stron, tak to sobie przegadaliśmy. Jeżeli chodzi o mnie, to ten temat był zakończony już po powrocie z Planicy. Mleko się rozlało, nic nie wskóraliśmy, więc po co to drążyć. Zwłaszcza, że wszystko się wyjaśniło. Mamy nowego trenera, mamy z kim pracować i zajęliśmy się pracą. Już nie roztrząsaliśmy tego co było, bo to by nic nie zmieniło.

- Jaki plan na LGP w Wiśle?

- Wszystkie ćwiczenia przynoszą efekty na skoczni, ale przyjdą zawody i one dopiero wszystko zweryfikują. Indywidualnie nie nastawiam się na konkretne miejsce, taki już mam zwyczaj. Jest zbyt dużo zmiennych, by móc być pewnym, że osiągnę konkretne miejsce. Jest jakiś zakres miejsc, z którego będę mniej lub bardziej zadowolony. Wiem na jakim jestem etapie. Mój plan na te zawody jest prosty: przyjść i pokazać, czego nauczył mnie Thomas. Wierzę, że będzie dobrze. Całą drużyną pokażemy efekty pracy nie tylko na treningu, ale w starciu z całą czołówką.

Apoloniusz Tajner zakończył prezesurę w PZN: - Uczyłem się na sukcesach Małysza [WIDEO]

Co trzeba wiedzieć o zbliżającym się LGP w Wiśle?

Ostatni zwycięzcy LGP w Wiśle: Dawid Kubacki (18 lipca 2021), Jakub Wolny (17 lipca 2021), Dawid Kubacki (23 sierpnia 2020), Dawid Kubacki (22 sierpnia 2020), Timi Zajc (Słowenia, 21 lipca 2019)

Najwięcej razy na podium LGP w Wiśle: 1. Dawid Kubacki (5 zwycięstw, raz drugie miejsce, raz trzecie), 2. Kamil Stoch (2 zwycięstwa, 3 razy drugie miejsce), 3. Maciej Kot (2 zwycięstwa, 2 razy drugie miejsce)

Pierwsze podium w historii LGP w Wiśle (20 sierpnia 2010): 1. Adam Małysz, 2. Kamil Stoch, 3. Daiki Ito (Japonia)

Najlepsi w zawodach drużynowych w LGP w Wiśle: 1. Polska (6 zwycięstw, raz drugie miejsce), 2. Niemcy (3 razy drugie miejsce i 3 razy trzecie miejsce), 3. Słowenia (1 wygrana, 3 razy drugie miejsce)

Co to jest igielit? To trudnopalne tworzywo sztuczne, czyli plastyfikowany polichlorek winylu powszechnie znany pod skrótem PCV. Początki igielitu sięgają 1835 roku. Wykłada się nim rozbieg skoczni, a skacze się na nim bezpiecznie, bowiem... jest jak śnieg. Ma niski współczynnik tarcia. Pierwsza skocznia narciarska pokryta igelitem pojawiła się w Niemczech już w latach 50.

Kto wystąpi w Wiśle? Na starcie rywalizacji mężczyzn na Skoczni im. Adama Małysza spodziewanych jest 53 zawodników z trzynastu krajów. Organizatorzy wiślańskiego LGP spodziewają się też 34 zawodniczek - również z trzynastu reprezentacji.

Plan zawodów

Piątek (22 lipca): 12.15 kwalifikacje kobiet, 18.15 kwalifikacje mężczyzn

Sobota (23 lipca): 10.30 pierwsza seria konkursowa kobiet, 15.00 pierwsza seria konkursowa mężczyzn

Niedziela (24 lipca): 11.00 kwalifikacje mężczyzn, 13.00 pierwsza seria konkursowa mężczyzn, 16.30 kwalifikacje kobiet, 17.30 pierwsza seria konkursowa kobiet

Dużo Polaków na skoczni, bowiem selekcjoner Thomas Thurnbichler powołał 12 zawodników: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Jakub Wolny, Andrzej Stękała, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł, Jan Habdas, Maciej Kot, Tomasz Pilch i Jarosław Krzak. Panie będą reprezentować Kinga Rajda i Nicole Konderla.

Partnerem materiału jest LOTOS.

Najnowsze