Wszystko przez zaostrzenie obostrzeń odnośnie koronawirusa w Norwegii. Granerud i spółka zamiast wrócić po zawodach w Lahti do domu i rodzin, udali się prosto do Willingen, gdzie od piątku czeka ich rywalizacja na skoczni Muehlenkopfschanze.
PERFEKCYJNY przejazd Maryny Gąsienicy-Daniel w Pucharze Świata. To trzeba zobaczyć! [WIDEO]
Gdyby zawodnicy Aleksandra Stoeckla postanowili jednak wrócić do ojczyzny, musieliby się poddać siedmiodniowej kwarantannie i zawody w Willingen by przepadły. Zdaniem norweskiej prasy ich skoczkowie będą mogli ponownie zawitać do ojczyzny dopiero po mistrzostwach świata w Oberstdorfie, które zaplanowano na przełom lutego i marca.
- Dowiedzieliśmy się o tym nagle. Nie jestem do końca przygotowany na to, aby być w drodze przez trzy lub cztery tygodnie - przyznał Granerud na łamach dziennika "Dagbladet" (tłumaczenie za skijumping.pl).
Niepocieszony takim obrotem spraw jest także wspomniany już trener Stoeckl.
- Sytuacja stała się poważniejsza. Córka była bardzo rozczarowana, gdy jej o tym powiedziałem - zaznaczył szkoleniowiec Norwegów.
Trener dodał jednak, że jego podopieczni profesjonalnie podchodzą do zaistniałej sytuacji i w pełni poświęcają się pracy. - To zdecydowanie ułatwia sytuację - zakończył trener.
Kamil Stoch zdobył się na CUDOWNY gest. Zajęło mu to kilka sekund, wszyscy są WZRUSZENI do łez