Isia od ponad dwóch lat utrzymuje się w pierwszej dziesiątce światowego rankingu (z króciutką przerwą w połowie 2008 roku). W przypadku innych czołowych zawodniczek oznacza to wielkie pieniądze od sponsorów, producentów strojów i sprzętu tenisowego. Ale nie w przypadku Polki... Radwańska jako jedyna tenisistka z najlepszej trzydziestki na świecie nie ma kontraktu z żadną z firm produkujących stroje.
- Kilka razy było już bardzo blisko podpisania umowy, zawsze jednak coś stawało na przeszkodzie - tłumaczy Agnieszka. - Teraz też prowadzimy różne rozmowy, może tym razem coś z tego wyjdzie.
Po wielkoszlemowym Wimbledonie rodzina Radwańskich rozstała się z dotychczasowym menedżerem - Victorem Archutowskim. Trwają poszukiwania jego następcy. - Chciałabym, żeby to był młody człowiek, mający mnóstwo pomysłów i energii - wylicza Agnieszka Radwańska, która w walce o ćwierćfinał w Cincinnati dziś w nocy polskiego czasu grała z Marią Szarapową (23 l.).
Rosjanka to dobry przykład dla Isi. Chociaż jest od Polki niżej w rankingu, zarabia ogromne pieniądze na reklamach i kontraktach sponsorskich (już w sumie prawie 20 milionów dolarów). Tymczasem Agnieszka do 4 milionów dolarów zarobionych na kortach nie dołożyła zbyt wiele pieniędzy od sponsorów.
Czy uda się to zmienić nowemu menedżerowi? Dużym problemem w przypadku Radwańskich jest niechęć związania się z jedną z wielkich agencji menedżerskich. - To jest mafia - powtarza zdenerwowany Robert Radwański (49 l.), ojciec i trener Isi i Uli. - Oni trzymają w garści kontrakty z producentami strojów, bez nich nie można nic zrobić. A jak się chce z nimi współpracować, trzeba zapłacić haracz. Ja na to nie pójdę, poradzimy sobie sami.