Radwańska miała bardzo nieudaną drugą połowę poprzedniego sezonu. Najpierw przyszły trochę gorsze od oczekiwanych wyniki, a później przyplątała się fatalna kontuzja stopy. Isia musiała przejść poważną operację.
Przeczytaj koniecznie: WTA Stuttgart. Agnieszka Radwańska awansowała do ćwierćfinału
Nie chce wyglądać jak Serena
- Zabieg był w październiku i wszystko poszło zgodnie z planem. Ale przez dwa miesiące w ogóle nie mogłam trenować, dostawałam już od tego szału - opowiada Isia "Super Expressowi". - Nie potrafię zbyt długo wysiedzieć w miejscu. Jestem przyzwyczajona do ciągłego ruchu, do dwóch czy trzech treningów dziennie. Kiedy nie mogłam grać w tenisa, spędzałam sporo czasu w siłowni.
Efekty tej pracy widać teraz na korcie. Agnieszka znacznie wzmocniła się fizycznie. - Oczywiście, nigdy nie będę wyglądała jak Serena Williams. I może to dobrze - uśmiecha się Isia. - Mam drobną budowę ciała, to ma swoje plusy i minusy. Nie mogę przesadzić z budowaniem siły, żeby nie stracić swoich atutów: szybkości i techniki.
Znów zlała swoją zmorę
Radwańska nie ukrywa, że mierzy wysoko. Jej celem jest awans do finału jednego z turniejów wielkoszlemowych.
- Damski tenis bardzo się różni od męskiego. Tam jest tylko kilku zawodników, którzy mogą myśleć o wygraniu szlema. U nas jest inaczej. Każda zawodniczka z czołówki może to osiągnąć - tłumaczy Radwańska. - Mnie też stać na taki wynik.
Patrz też: Agnieszka i Ula Radwańskie podpiszą kontrakt z producentem strojów
Dziś w ćwierćfinale turnieju w Stuttgarcie Polka zmierzy się z Niemką Kristiną Barrois, która niespodziewanie pokonała Francuzkę Marion Bartoli 6:4, 6:2.
- Nie ma rywalek, których nie jestem w stanie pokonać - powtarza Radwańska.