Józef Wojciechowski

i

Autor: Eastnews

Józef Wojciechowski TYLKO U NAS: Nie chcę być centusiem i LICZYĆ KAŻDY GROSZ

2012-07-23 9:45

Józef Wojciechowski (64 l.) nie wyklucza dalszego sponsorowania sportu, ale zarzeka się, że w Polonii już nie będzie działał. Dziś właściciel "Czarnych Koszul" podsumowuje sześć lat władania klubem z Konwiktorskiej.

"Super Express": - Wielokrotnie narzekał pan, na brak wsparcia ze strony miasta…

Józef Wojciechowski: - Dziwiłem się pewnym zjawiskom. Na przykład temu, że niszczącym murawę rugbistom wynajmowano stadion na mecz za pięć tysięcy złotych, a my za możliwość rozegrania przy Konwiktorskiej spotkania ligowego płaciliśmy tych tysięcy aż 55! To ogromne kwoty, na które coraz mniej było nas stać. Jako biznesmen potrafię natomiast zrozumieć miasto w kwestii stadionu. Decyzja o nowym stadionie dla Legii zapadła już dawno temu, potem powstał Narodowy i w tym układzie, przy ograniczonym budżecie i kryzysie nie było miejsca na trzeci, dla Polonii. O to nie mam pretensji.

- Polonię sprzedał pan przez brak porozumienia z miastem, recesję na rynku deweloperskim czy rozczarowującą postawę piłkarzy, którzy nic nie potrafili wygrać?

- Mam inną refleksję. Przyszedłem do klubu kilka lat temu i byłem wtedy jedyną osobą gotową finansować Polonię. Była hossa, miałem wielki budżet i tak samo wielkie marzenia co do klubu. Byłem fantastycznie przyjęty i wszyscy wiwatowali. Potem przyszedł trudniejszy czas, moje zaangażowanie nie przynosiło oczekiwanych efektów, nie miałem za wiele zewnętrznego wsparcia i musiałem się wycofać.

ZOBACZ: Pierwsza część wywiadu z Józefem Wojciechowskim

Dzisiejszą reakcję otoczenia przyjmuję ze zrozumieniem i pokorą. Emocje często biorą górę nad rozsądkiem. Piłka jest jak narkotyk i trudno się z nią rozstać. Kiedy jednak widziałem całą otoczkę tego bagnistego środowiska, niestety rosła we mnie niechęć. Polonia przestała mi sprawiać radość, a kosztowała coraz więcej nerwów. Mam dla kogo żyć, dzieci są małe. Po co na własne życzenie przez stres wpędzać się do grobu...

Czasem porównywałem zespół Polonii, któremu stworzyłem naprawdę świetne warunki, do takiego małego klubiku pod Warszawą, który też wspieram. Płacę, ale tamci piłkarze przynajmniej coś dają w zamian, nie tylko na boisku. Skoszą trawę, przystrzygą żywopłot. A z ligowcami to mam wrażenie, że im lepiej im u mnie było, tym mniej się niektórzy starali.

- To ile wydał pan na Polonię przez te sześć lat?

- Nigdy tego nie zliczyłem. Bo i po co? Nie chcę być centusiem, który liczy każdy grosz. Mogę tylko powiedzieć, że w ostatnim czasie wydawałem na klub po dwa miliony miesięcznie.

- Wydawał pan, ale i zarabiał. Choćby transfer Mierzejewskiego do Trabzonsporu za ponad 5 milionów euro...

- No tak. Sprzedaż Adriana pozwoliła na rok funkcjonowania klubu. Przez dwanaście miesięcy nie musiałem dokładać z własnej kieszeni. Ale byłem przecież w Polonii o wiele dłużej niż rok.

- Był ktoś ze środowiska piłkarskiego, kogo będzie pan dobrze wspominał?

- Właśnie Adriana Mierzejewskiego. Poukładany, mądry chłopak. Smuda popełnił wielki błąd, nie wystawiając go na EURO. Nie twierdzę, że byłby zbawcą kadry, ale z nim mielibyśmy większe szanse na wyjście z grupy.

- A trenerzy?

- Słaba jest ta cała polska szkoła trenerska, więc jak z niej mają wychodzić mocni absolwenci?! Zresztą co to za szkoła, skoro Tomasz Hajto bez żadnego przygotowania, z marszu, wchodzi do Jagiellonii i spisuje się lepiej niż niektórzy bardzo znani trenerzy?

- A Waldemar Fornalik, który pracował u pana, poradzi sobie z reprezentacją?

- Waldek jest spokojny, cichy. Może nawet za cichy. Błędem było to, że nie pozwolono mu zabrać z Chorzowa brata, który przez kilka lat był jego asystentem. Boję się, że pozbawiony tego śląskiego zaplecza Fornalik może nie spełnić oczekiwań, ale mu kibicuję.

- Podsumowując: do piłki pan już nie wróci?

- Nigdy nie mówię "nigdy". Chciałbym, aby poziom naszej gry był taki jak 30 lat temu. Lubię sport i chcę wspierać sportowców. Muszę tylko poszukać odpowiedniej formuły.

Najnowsze