Warriors, którzy zdobyli drugi tytuł w ciągu trzech sezonów, zdominowali tegoroczny play-off i o mało nie zostali pierwszą drużyną, która nie przegrała w nim ani jednego spotkania. W finale odprawili Kawalerzystów 4-1, a Durant robił, co chciał. W piątym meczu trafił aż 14 z 20 rzutów, zaliczył 39 pkt, 7 zbiórek i 5 asyst. W całej serii miał kapitalne średnie: 35,2 pkt, 8,4 zbiórek, 5,4 asyst przy skuteczności 54 proc. z gry.
- Wspaniale, że mogę to przeżywać z chłopakami i być częścią tego teamu. Nikt nie pracował na to tak ciężko jak ja - mówił szczęśliwy, a pierwszą osobą, która przybiegła mu pogratulować, była jego mama Wanda, która jest dla niego wszystkim. W 2014 roku, gdy odbierał nagrodę MVP (najbardziej wartościowego gracza) sezonu, w emocjonalnym przemówieniu ze łzami w oczach mówił: - To ona jest prawdziwym MVP.
Kevin jest też gigantem przy kasie. Spośród najlepszych koszykarzy świata tylko lider finałowych rywali Warriors, LeBron James, zarobił w ostatnim roku więcej niż on. Durant, według najnowszego notowania magazynu "Forbes", od czerwca 2016 r. do czerwca 2017 r. zainkasował 60,6 mln dolarów i jest piątym najbogatszym sportowcem świata, za Ronaldo, Jamesem, Messim i Federerem. W zakończonym sezonie zarobił 26,5 mln na parkiecie, reszta pochodziła z kontraktów reklamowych. Tylko z Nike "KD" ma 10-letnią umowę wartą 300 mln.
