Do ataku doszło tuż po ostatnim gwizdku sędziego. Pogoń przegrała z Termaliką 2:3, znalazła się na ostatnim miejscu w tabeli Lotto Ekstraklasy i co wierniejsi fani Portowców uznali, że lepszego momentu na "motywacyjną rozmowę" już nie będzie. Sforsowali siatki, przedostali się do zamkniętej strefy w okolicach szatni i ruszyli w kierunku piłkarzy. Celem była szatnia zespołu gospodarzy.
Zrobiło się niebezpiecznie. Do kibiców ruszyła ochrona. W ruch poszedł gaz łzawiący. Na stadion wezwana została policja. Oddziały prewencji wyposażone zostały w kaski, pałki i tarcze. Jak w ciemnych latach 90. I podobnie jak wtedy, znów były ofiary. Jeden z fanów potrzebował po zakończeniu szturmu pomocy medycznej. Część uczestników awantury została zatrzymana, reszta grzecznie poczekała na przedstawiciela piłkarzy. Adam Frączczak, najodważniejszy ze szczecińskich zawodników, wyszedł do kibiców. Dialog przebiegł już ponoć w spokojnej atmosferze.
To nie pierwszy podobny przypadek w tym sezonie. Na stadionach miało się bowiem zrobić bezpiecznie, a tymczasem z trybun, chuligani przenieśli się prosto w okolice szatni piłkarzy. Wcześniej lali się nawzajem, teraz leją głównych bohaterów sportowych wydarzeń. Kilkanaście dni temu ofiarami podobnego ataku byli piłkarze Legii Warszawa. Tyle że wówczas ochrona obiektu nie zrobiła nic, a sami piłkarze zostali brutalnie spoliczkowani przez chuliganów.