- Medale mistrzostw świata i Europy - śmiało określa swoje tegoroczne cele utytułowana kajakarka. - Trenuję u siebie, w Poznaniu, bo taki jest mój wybór. Tylko czasami mogę jeździć na zgrupowania, mając w domu dwójkę małych dzieci. W ostatnich miesiącach byłam w polskich górach i w Portugalii. Ale warunki pogodowe mam teraz nie gorsze niż reszta kadry trenująca w Sabaudii.
Powoli zapomina o wstrząsie, jaki przeżyła rok temu.
- Poczułam się zdrowa jeszcze przed igrzyskami. A formę osiągnęłam wystarczającą, by wystartować w Londynie. Wszystkie kolejne badania są zadowalające i wskazują, że raka już nie mam. Brak jakichkolwiek objawów. Co prawda, trzeba aż pięciu lat, aby w pełni uznać, że rak został pokonany. Ale to nie powód, by porzucić sport. Przecież cegła może spaść na głowę nawet w drewnianym kościele - śmieje się kajakarka, która po medale igrzysk sięgnęła w Sydney (brąz w K-2), Atenach (brąz w K-2) i Pekinie (srebro w K-2).
Lekarze nie narzucają Koniecznej żadnych poważniejszych ograniczeń.
- Lekarz prowadzący powiedział, żebym sobie niczego nie odmawiała - mówi z satysfakcją zawodniczka Warty Poznań. - Nie ma przeszkód, by uprawiać sport. Muszę tylko dbać o siebie i unikać sytuacji powodujących zapalenia czy infekcje. I pogodzić się z tym, że nie będę już matką trójki dzieci. Poprzestanę na dwójce.
Aneta i Jakub Konieczni mają córkę Julię (7 l.) i syna Kajetana (4 l.). Wcześniej jednak przeszli tragedię: pierwsza ciąża zakończyła się śmiercią dziecka w łonie matki.
- Najlepszym lekarstwem na utraconą miłość jest nowa miłość - mówiła wtedy niespełniona matka. I doczekała się później macierzyńskiego szczęścia.