- Jak ostatnio lecieliśmy do Lublany, to mocno nas wytrzęsło. Trafiliśmy w sam środek burzy i od tej pory niewielu jest u nas odważnych - opowiadał Mariusz Jurasik (32 l.) w sobotni poranek, tuż przed odlotem reprezentacji piłkarzy ręcznych na igrzyska. - No i poza tym lot do Azji trwa aż jedenaście godzin, a ja nigdy tyle nie leciałem - dodał. - Dlatego na razie plan minimum na igrzyska mam prosty: dolecieć do Pekinu. Potem zacznę się zastanawiać, co dalej - wyjaśnił z uśmiechem.
Jurasik, jeden z najbardziej doświadczonych polskich szczypiornistów, przyznał, że kompletnie nie wie, czego się spodziewać po samym turnieju olimpijskim.
- Niby mam już swoje lata, w paru ważnych meczach i kilku dużych turniejach grałem, ale igrzyska to dla mnie wielka niewiadoma - mówił szczerze skrzydłowy naszej reprezentacji, który nie ukrywa jednak, po co polscy szczypiorniści lecą do Pekinu.
- Na pewno nie na wycieczkę. Jeśli tylko się uda, spróbujemy przywieźć medal - obiecał.