Przypomnijmy, że to PZPN, a nie producent sprzętu dla reprezentacji (firma Nike) zadecydował o tej zmianie. Decyzja przegłosowana została na posiedzeniu zarządu piłkarskiej centrali.
- Żyjemy w czasach, kiedy myślenie marketingowe i biznesowe jest koniecznie - mówi Piotr Gołos, szef departamentu spraw zagranicznych, marketingu i PR w PZPN. - Nie można mieć nam za złe, że próbujemy pozyskać środki do funkcjonowania związku. Dzięki tej zmianie planujemy 10-procentowy wzrost dochodów w ciągu kilku lat. Przedtem nie mieliśmy żadnych przychodów z koszulek, ponieważ Orła nie da się zastrzec i każdy mógł takimi koszulkami handlować.
Mimo krytyki, jaka spadła na PZPN ze strony kibiców i mediów, członkowie piłkarskiej centrali nie dopuszczają myśli o przywróceniu godła na koszulki.
- Im prędzej przyjmiemy do wiadomości, że jest to proces nieodwracalny, tym lepiej dla nas. Nie zmienimy tej decyzji. Nawet gdybyśmy wszyscy wymyślili teraz inne rozwiązanie, to jest ono nie do zrealizowania w ciągu najbliższych dwóch lat - podkreśla Gołos.
Jakby tego było mało, Gołos proponuje zapomnieć o możliwości, by na koszulce było i logo reprezentacji, i godło Polski.
- Była taka opcja, ale z niej nie skorzystaliśmy. Uznaliśmy, że potrzebne są zmiany gruntowne. Nowe logo to tak naprawdę ten sam orzeł, ale taki trochę bardziej nowoczesny. To taka impresja na temat orła i piłki. Orzeł wcale nie odleciał, tylko się zmienił. Jest dynamiczny, pokazuje waleczność i dumę narodową - przekonuje Gołos, ale bez skutku, ponieważ kibice nie chcą zmienić zdania i zamierzają głośno protestować przeciwko zabraniu Orła. - Baliśmy się, że wywołamy taką burzę. Żyjemy w bardzo konserwatywnym kraju, a nasze społeczeństwo bardziej kieruje się emocjami niż racjonalnym pragmatyzmem. Chcemy mieć jednak swój własny znak i wykorzystać go w sposób, który uznamy za stosowny i korzystny z punktu widzenia naszego biznesu - kończy Gołos.