W Katalonii doczekał się najcenniejszej nagrody. Pomścił też przyjaciela - Tomasza Majewskiego, który dzień wcześniej przegrał walkę o tytuł.
- Tomek powiedział mi, że jak nie zdobędę złota, mam nie wracać do hotelowego pokoju, który z nim dzielę - odetchnął po finale najlepszy dyskobol Europy.
Po pierwszej serii konkursu dyskoboli prowadził Harting (68,33), ale Polak znakomicie skontrował w drugiej próbie i jego odległości Niemiec już nie przerzucił, chociaż jeszcze dwa razy jego dysk przekroczył 68 m. Z kolei Piotr nawet nie zbliżył się do zwycięskiego rzutu.
- Najlepszy miał być pierwszy rzut. Ale co z tego, kiedy wykonałem go tylko rękoma, bez nóg? - powiedział obrazowo Małachowski. - Drugi też nie był idealny, ale wystarczył. Potwierdziło się, że do trzech razy sztuka. Ten złoty medal stawiam na równi ze srebrem ubiegłorocznych mistrzostw świata.