- Ostatni raz pływałam dwa tygodnie temu - mówiła Otylka. - Po prostu, żeby się lepiej poczuć. Znam swój organizm i w wodzie łatwiej mi określić swoje możliwości fizyczne. Zamierzam jeszcze wejść do wody, zanim przyjdzie termin porodu. Oczywiście są to czynności, które nie zagrażają dziecku. Moja była rywalka, Dunka Mette Jacobsen, pływała jeszcze w dziewiątym miesiącu ciąży. A co do innych spraw, to mogę teraz jeść, ile chcę, a mój narzeczony nigdy nie mówi mi, że za dużo. Ale nie stosuję zasady, żeby jeść za dwoje. Jem tyle, ile potrzebuję. Żeby dobrze odżywić siebie i dziecko, ale potem nie mieć zbyt wiele do zrzucenia z wagi - dodała Jędrzejczyk.
Wraz z narzeczonym Pawłem (trenerem koszykówki) świadomie zdecydowali się zostać rodzicami.
- Usiedliśmy we dwoje i zaczęliśmy się zastanawiać, czego w życiu chcemy - wyjawiła. - To my zdecydowaliśmy się na dziecko, a nie los zdecydował za nas. Oboje uznaliśmy, że jesteśmy gotowi. Mam już swoje lata. Im dłużej odkładałabym decyzję, tym byłoby ciężej.
W ostatnich tygodniach pochłaniały ją obowiązki prezeski Polskiego Stowarzyszenia Sportu Kobiet (właśnie wręczyła nagrody laureatkom roku 2016), animatorki pływackiego cyklu dla dzieci Otylia Swim Tour i asystentki na AWF w Warszawie.
- Jeszcze nie miałam głowy do tego, by przygotowywać się do porodu. A i dziecko w porównaniu z wiedzą książkową kopać zaczęło późno, dopiero w styczniu - zdradzała. - Na razie życie idzie dotychczasowym trybem. Mówią mi, że kiedy dziecko przyjdzie na świat, nie będę miała czasu na nic. Mam jednak nadzieję, że wraz z narzeczonym poradzimy sobie.
Otylia, która pochodzi z Rudy Śląskiej, już kilkanaście lat temu zamieszkała w Warszawie. Jej życiowy partner jest krakowianinem. Gdzie będzie mieszkać pełna już rodzina? - Zobaczymy, życie pokaże. Od lat jestem obywatelką świata - mówiła ze śmiechem "Oti", która w trakcie kariery przebywała i trenowała dłużej w Niemczech, Hiszpanii i USA. - W sercu pozostaję rudzianką. Ale pracuję na uczelni w Warszawie.