"Super Express": - Ostatnio w "La Gazzetta dello Sport" pojawiły się informacje, że to Włoch Stefano Garzelli będzie liderem Saxo w Giro d'Italia. To prawda?
Rafała Majka: - Włoscy dziennikarze spekulowali, że Garzelli podpisze z Saxo Bank kontrakt. Do niczego jednak nie doszło. Mam zapewnienie trenera Bjarne Riisa, że nic się nie zmieniło i to ja będę liderem grupy na Giro.
- Pierwsze starty w 2012 roku dopiero przed tobą, ale od początku stycznia jesteś mocno zapracowany.
- Rzeczywiście. Już 2 stycznia zameldowałem się na zgrupowaniu na Wyspach Kanaryjskich. Tam przez blisko trzy tygodnie dostaliśmy solidny wycisk. Całą grupą trenowaliśmy nawet po sześć i pół godziny dziennie. Masakra.
- Była okazja pościgać się z wielkim Alberto Contadorem?
- Tak. Zdarzało się, że siedziałem mu na kole. Alberto to niezwykle sympatyczny człowiek i nie szczędził mi pochwał.
- Co mówił?
- Żartował, że skoro od początku przygotowań jestem w takim gazie, to pod koniec sezonu będzie musiał na mnie uważać. Dla mnie to kosmos. Facet, którego podziwiałem w telewizji, wielki mistrz, traktuje mnie jak kumpla. Niesamowite.
- We francuskim Tour Mediterraneen pojedziesz razem z Hiszpanem?
- Nie. Szefowie Saxo zdecydowali, że ja wystartuję w Tulonie, a Contador ściga się w argentyńskim Tour de San Luis. I to ze znakomitym skutkiem, bo wygrał pierwszy etap.
- Tuż przed pierwszym startem w sezonie nadal ostro dostajecie w kość?
- Teraz mam chwilę spokoju. Odpoczywam w Toskanii. Trenuję po trzy godziny dziennie, zatem pełen luz.