"Super Express": - Pięknymi zgłoskami zapisałeś się w historii kolarstwa. Ta koszulka dla najlepszego górala TdF to najlepsza nagroda za kapitalny występ w tym wyścigu?
Rafał Majka: - Trykot w wielkie czerwone grochy jest dla mnie więcej wart niż wszystkie skarby i diamenty tego świata. Nie zdarza się, by wywalczyć ten tytuł w pierwszym roku startów w tym wyścigu. Dokonywali tego tylko ci najwięksi.
- W ubiegłą sobotę po pięknym finiszu wygrałeś w Alpach, w środę w Pirenejach. Ten drugi sukces przypadł dokładnie w 21. rocznicę zwycięstwa na tym samym etapie przez Zenona Jaskułę.
Przeczytaj: Tour de France 2014. Ramunas Navardauskas najlepszy na 19. etapie. Polacy w peletonie [WYNIKI]
- Stojąc na starcie, mówiłem sobie w duchu, że muszę powtórzyć wynik pana Zenka. Ale to sobotni etap w Alpach był przełomowy. Dał mi pewność, że mogę wszystko. I najbardziej wyczerpujący. Na mecie nie miałem siły nawet ruszyć ręką. Ale pokazałem, że jestem kozak, co?! Wielką satysfakcję sprawia też fakt, że w czwartek napędziłem trochę strachu wielkiemu Vincenzo Nibalemu. Byłem trzeci, ale jestem ogromnie usatysfakcjonowany.
- Po Tour de France wychodzi na to, że na każdy wyścig trzeba cię siłą wyciągać z domu, bo wtedy osiągasz największe sukcesy.
- To było trochę niekomfortowe, że o starcie dowiedziałem się w ostatniej chwili, ale nie ma co do tego wracać. Pokazałem, że jestem gotowy nawet w nocy wsiąść na rower i jechać, ile fabryka dała.
- Szefowie odpowiednio docenią twoje osiągnięcia?
- Na razie mam siniaki na plecach od uścisków (śmiech). Na premię na pewno nie będę narzekał.
- Teraz sobotnia czasówka, a potem Tour de Pologne?
- Czasówkę pojadę sobie rekreacyjnie. Muszę odpocząć. A po niej uroczysta kolacja ze sponsorami i wszystkimi zawodnikami Tinkoff - Saxo. I chcę Madzi zrobić niespodziankę i zabrać ją na wieżę Eiffla. Co do TdP to dopiero dwa, trzy dni przed startem wyjaśni się, czy pojadę w tym wyścigu.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail