W ostatniej "Złotej Setce" przygotowanej przez "Super Express" Gollob zajął 11. miejsce z zarobkami ponad 7 milionów złotych. Jednak znaczną część tej kwoty zainwestował w żużel. W tym roku będzie podobnie, bo najbardziej znany polski żużlowiec chce wrócić na tron po słabym poprzednim sezonie (5. w Grand Prix).
Gollob już kupił 10 silników (każdy wart 25 tysięcy złotych) od swojego tunera Jana Anderssona. W trakcie sezonu będzie musiał dokupić jeszcze około 15 sztuk, bo silniki z nowymi tłumikami szybciej się zużywają.
Kolejny ważny zakup to ramy do motocykla, których Gollob kupił sześć (każda po 8 tysięcy złotych). Do tego dochodzi wiele innych wydatków: osprzęt i kevlary, które trzeba wymieniać po prawie każdym upadku.
Co ciekawe, Gollob musiał przed tym sezonem kupić trzy rodzaje kombinezonów. W Grand Prix wystąpi w stroju białym (tak zażyczył sobie sponsor - Enea), w polskiej Ekstralidze na żółto-niebiesko, zaś w Szwecji - na zielono-żółto.
Przygotowania Tomasza do sezonu były wyjątkowo intensywne. Czas wolny miał tylko w listopadzie, grudzień poświęcił na ćwiczenia na siłowni. W styczniu był na nartach w Szwajcarii, a prawie cały luty spędził w Hiszpanii, gdzie trenował na motocrossie. Teraz w Holandii również ćwiczy na crossie. Po powrocie do Polski wreszcie wyjedzie na tor żużlowy.
Do tej pory Gollob wyłożył już na sprzęt i przygotowania około 350 tysięcy złotych, a do końca sezonu licznik wystuka mu aż 2 miliony zł.