Gribkowsky był jednym z dyrektorów banku Bayern LB, który 5 lat temu sprzedał funduszowi inwestycyjnemu związanemu z Ecclestonem 47 procent praw do Formuły 1. Na koncie Gribkowsky'ego prokuratorzy znaleźli 44 miliony dolarów. Trop prowadził do brytyjskiego właściciela F1. Ecclestone długo zaprzeczał, wczoraj wreszcie zabrał głos. Brytyjczyk tłumaczy, że bankier stworzył fałszywe zarzuty pod jego adresem i groził, że je upubliczni. Jednocześnie żądał pieniędzy, rzekomej pożyczki.
Przeczytaj koniecznie: Robert Kubica: Wrócę w przyszłym sezonie
- Poradziłem się moich prawników, co zrobić z tymi groźbami. Powiedzieli, że jeśli on pójdzie na wojnę, to czekają mnie trzy lata w sądach, co będzie kosztowało fortunę, więc lepiej zapłacić - tłumaczy Ecclestone.
Przelew wykonano z kont należących do niego firm, zarejestrowanych na Mauritiusie i Wyspach Dziewiczych, ponieważ Gribkowsky chciał dostać pieniądze, których nikt by nie skojarzył z Ecclestonem.
- Nigdy nikogo nie przekupiłem - podkreśla Brytyjczyk. Ciekawe, czy uwierzą w to tłumaczenie niemieccy prokuratorzy.
Mimo skandalu Ecclestone pojawił się na Nurburgringu, gdzie w niedzielę odbędzie się wyścig o Grand Prix Niemiec.
Patrz też: Heidfeld opowiada bajki: - To ja dałem Kubicy zwycięstwo
Nie przegap!
GP Niemiec w Polsacie, sobota, 14.00 - kwalifikacje, niedziela, 14.00 - wyścig