Srebrny medal był o krok. Hampel w decydujących momentach Grand Prix w Gorzowie musiał odrobić dwa punkty do Andreasa Jonssona (31 l.). Niestety, nie było mu to dane, bo zawody zostały przerwane już po czterech seriach.
- Nie lubię gdybania: nie wiem, co by było, gdyby zawody zostały rozegrane do końca. Czas na zbieranie punktów był od samego początku i to Andreas był minimalnie lepszy. Ale dlaczego mam być smutny, skoro wywalczyłem brązowy medal i uważam to za duży sukces. A fakt, że w porównaniu do poprzedniego roku spadłem o jedną pozycję, tylko mobilizuje mnie do jeszcze cięższych przygotowań - zapowiada Hampel.
Od dwóch sezonów Hampel nie schodzi z podium GP (w 2010 roku był wicemistrzem świata).
- Cieszę się, bo to potwierdza, że ciągle jestem w bliskim kontakcie ze światową czołówką. Była szansa na złoto, ale straciłem ją w GP w Vojens. Greg Hancock pojechał tam wspaniałe, a ja spisałem się dużo gorzej. Od tamtej chwili moja strata do Amerykanina zaczęła rosnąć. Nie mogłem się pozbierać i skupiłem się na walce o drugie miejsce - opowiada.
Zaraz po zawodach w Gorzowie Hampel zaczął rozmyślać o przygotowaniach do... nowego sezonu.
- Zima będzie na pewno bardzo pracowita, będę potrójnie zmobilizowany, by wreszcie poczuć ten smak złota. Na konferencji prasowej po zawodach siedziałem obok Grega Hancocka, który na stoliku postawił mistrzowski puchar. Tak na niego popatrzyłem i pomyślałem sobie: zrobię wszystko, abyś za rok był mój - wspomina ze śmiechem Hampel, który niedługo wyjeżdża w ciepłe kraje, by naładować baterie przed walką o złoto.
- Najpewniej będzie to Egipt. Zajmę się tam moją drugą pasją po żużlu - nurkowaniem - wyjaśnia.