Wracający w marcu z Meksyku, po zajęciu dobrego, czwartego miejsca w klasie WRC3 Kajetan Kajetanowicz (41 l.) nie myślał, że 2020 rok zafunduje aż takie emocje i szalone zwroty sytuacji. Trzykrotny rajdowy mistrz Europy zamiast obmyślać strategię na kolejne rundy rajdowych mistrzostw świata, pieczołowicie przygotowywał się na odmrożenie sezonu w domowych warunkach. Przerwa w startach robiła się coraz dłuższa. Po kolei odpadały najważniejsze rajdy w tym sezonie (Portugalia, Argentyna, Safari, Nowa Zelandia, Finlandia, Wielka Brytania, Niemcy, Japonia i nawet wprowadzona w trakcie sezonu Belgia). Kajto, który nie lubi bezczynności robił wszystko, żeby być w formie gdy tylko pojawi się zielone światło na rajdowe ściganie.
Najlepszy polski kierowca rajdowy zadbał też o to, aby kibice mieli choć cień emocji w czasie przymusowej przerwy. Wszystko zaczęło się od niewinnej, ale arcyciekawej rywalizacji w wirtualne ściganie wraz z innymi sportowcami Grupy LOTOS. Ustronianin zamienił też rajdówkę na ogromnego monster trucka, jeździł walcem drogowym i wsiadł nawet na speedrower. Masę pracy z Kajetanem mieli także trenerzy przygotowania fizycznego, którzy dbali o utrzymanie odpowiedniej kondycji i koncentracji kierowcy z Ustronia.
Czas dłużył się niemiłosiernie, ale znany z dbania o każdy szczegół Kajetanowicz był ciągle w dobrej formie, gotowy wrócić do ścigania choćby zaraz. FIA długo czekała na zmianę kalendarza i kierowcy nie wiedzieli, kiedy ponownie wsiądą do rajdówek. Kiedy w końcu zapadły decyzje i było wiadomo, że do kalendarza WRC na początku września dołączony został rajd Estonii kierowcy odetchnęli z ulgą i zaczęli przygotowywać się na szaloną jazdę.
- Będą wielkie prędkości, podobne do tych na trasach w Finlandii. Co prawda pojedziemy po drogach szutrowych, ale organizatorzy przygotowują hopy, przy których samochody przy wielkiej szybkości będą jeszcze dodatkowo fruwać kilkanaście metrów. Na pewno będzie to widowiskowe dla kibiców - przekonywał Kajetanowicz.
Kierowca z Ustronia miał rację. Jechał szybko i pewnie zmierzał co najmniej po drugie miejsce, ale minimalny błąd na ostatnim odcinku niedzielnych zmagań pozbawił go szansy na podium klasy WRC 3.
- Wypadek w Estonii może mieć kluczowe znaczenie dla rywalizacji w klasyfikacji na koniec sezonu, ale nie poddajemy się i ciśniemy dalej - twierdził potem Kajto.
Jednak niespełna dwa tygodnie później nastroje w polskim obozie były już znacznie inne. Ekipa LOTOS Rally Team świętowała drugie z rzędu zwycięstwo w rajdzie Turcji.
- To dla nas bardzo ważne zwycięstwo, szczególnie po tym co wydarzyło się na zakończenie rajdu Estonii. Udowodniliśmy, że jesteśmy w dobrej formie. Samochód spisywał się znakomicie na bardzo trudnych i niebezpiecznych drogach w zachodniej Turcji - cieszył się Kajto.
Kajetanowicz i Szczepaniak ani myśleli odpuszczać, chcieli dalej wygrywać. Na Sardynię polecieli po kolejne podium. I tak też się stało. Trudne odcinki na włoskiej wyspie nie przestraszyły sztabu LOTOS Rally Team. Zajęli drugie miejsce i mieli już tylko 15 punktów straty do lidera, Boliwijczyka Marco Bulacii, który z rajdu na rajd tracił impet.
- Drugie z rzędu podium w rajdzie na poziomie mistrzostw świata to ogromna satysfakcja. Ciągle jeszcze wiele może się wydarzyć, a my cały czas jesteśmy w grze. Przed nami czas ważnych decyzji - twierdził czterokrotny rajdowy mistrz Polski.
Kajto stanął wtedy przed wyborem: jechać w Belgii na Ypres Rally, czy poczekać na inny asfaltowy występ na torze Monza. Kierowca z Ustronia wybrał Belgię, ale szybko musiał zweryfikować swoje plany, bo imprezę z powodu pandemii odwołano.
Kajto musiał zatem szykować się do drugiej w tym roku próby we Włoszech. W koszmarnych warunkach, zmieniających się z godziny na godzinę, jedyni Polacy w stawce WRC, zajęli dobre piąte miejsce. Duet LOTOS Rally Team w końcowej klasyfikacji WRC3 uplasował się na trzecim miejscu, meldując się tym samym na kolejnym z rzędu podium w rajdowych mistrzostwach świata.
Teraz jednak poprzeczka idzie w górę. Wydaje się, że w 2021 roku rajdy powrócą do minimum normalności. Jest już znany wstępny kalendarz. Znając ambicję Kajetana i Maćka, tegoroczny wynik jest dla nich tylko motywatorem do jeszcze większej i wytężonej pracy, która rozpoczęła się równo z przekroczeniem linii mety ostatniego rajdu minionego sezonu.
* O tym jak jeden błąd może przekreślić wynik na trasie, przekonał się o choćby rewelacyjny Brytyjczyk Eflyn Evans (32 l.), który tytuł mistrza świata miał na wyciągniecie dłoni. Solidnie przez cały rok na to trofeum pracował. Ale poślizg na sobotnim 11 oesie we włoskich Alpach zdmuchnął w pył marzenia błyskotliwego Walijczyka, które z zimną krwią wykorzystał rutynowany Sebastien Ogier (37 l.).
Jadący Toyotą Yaris WRC Francuz wywalczył swój siódmy w historii tytuł mistrza świata WRC, ale po raz pierwszy w tym samochodzie. Dlatego wielki szacunek dla mistrza kierownicy z uroczego francuskiego miasteczka Gap, któremu brakuje jeszcze tylko dwóch tytułów do dogonienia innego wielkiego rodaka, Sebastiena Loeba.
Waldemar Zawołowicz