"Super Express": - Jak zaczęła się twoja przygoda ze ściganiem?
Kevin Mirocha: - Kiedy miałem 3,5 roku, po po raz pierwszy wsiadłem wraz z tatą do gokarta i zwariowałem na jego punkcie. Męczyłem rodziców tak długo, aż kupili mi dziecięcą wyścigówkę. Jednak po pół roku okazało się, że 2-3-konny silnik okazał się dla mnie za słaby. A kiedy miałem 7 lat, byłem już szybszy na torze od taty. Dlatego pomyślał, że mógłbym zacząć się ścigać.
- Pamiętasz swoje pierwsze wyścigowe zwycięstwo?
- Miałem 8 lat i kiedy wyprzedziłem lidera, nie wiedziałem, co się dzieje. Zestresowałem się, przestraszyłem tej prędkości i zwolniłem, więc spadłem na trzecie miejsce. Po zawodach pomyślałem: "Boże, jestem taki szybki, a dałem się wyprzedzić!". Następnego dnia były kolejne zawody. Oswoiłem się z byciem liderem, dałem ognia i wygrałem.
- W poprzednim sezonie jeździłeś na zapleczu Formuły 1 - w serii GP2. Teraz jednak spadłeś o klasę niżej, do Formuły 2. Dlaczego?
- Poszło o finanse - nie udało się zebrać budżetu na starty w GP2. Dwa dni przed sezonem dowiedziałem się, że mam startować w F2. Ciężko było to przełknąć, ale wyszedłem z założenia, że teraz zrobiłem krok w tył, ale za chwilę mogę zrobić dwa do przodu - do Formuły 1. Na razie kokosów ze ścigania nie ma, dokładam do interesu. Jednak warto, bo kocham to, co robię.
- Ile dajesz sobie czasu na awans do F1?
- Przy dobrych wiatrach może się udać w ciągu roku. To na pewno najcięższy krok w karierze każdego kierowcy. Wszystko będzie zależało od moich wyników w serii GP 2.
- Na wyniki chyba ostatnio nie możesz narzekać...
- Na włoskiej Monzy zająłem 2. i 3. miejsce. To świetny tor, a poza tym chyba leży Polakom, bo Robert Kubica też stawał tam na podium.
- Spotkałeś kiedyś Kubicę?
- Wiele razy. Po raz pierwszy w Koszalinie, miałem chyba 4 lata, a on 11. Potem spotkaliśmy się też, kiedy jeździłem w Formule BMW, a on już w F1. I rozpoznał tego dzieciaka, z którym rozmawiał w Koszalinie. Powiedział mi, żebym wierzył w siebie, bo on też nie miał łatwej drogi na szczyt. Stwierdził, że jeśli jestem dobry, to nie powinienem się chować, tylko walczyć o Formułę 1.
- Kubica to twój wzór?
- Bardziej połączenie Kubicy z Michaelem Schumacherem. Taki zawodnik chyba nigdy by nie przegrywał.
- Wierzysz, że zmierzysz się z Robertem w Formule 1?
- To moje wielkie marzenie. Zarówno przed Robertem, jak i przede mną długa droga. Kubica musi wyleczyć się po wypadku, co nie będzie łatwe. By jeździć w bolidzie F1, trzeba być przygotowanym na 110 procent. Ale wiem, że Robert jest bardzo mocny mentalnie i zrobi wszystko, by wrócić do F1.