Nicky Hayden zmarł w wyniku poważnych obrażeń, których doznał po nieszczęśliwym wypadku. Podczas jazdy na rowerze uderzył w niego rozpędzony samochód. Sportowiec przeleciał przez maskę, wylądował w rowie, a po chwili został natychmiast przetransportowany do szpitala. Tam lekarze przez kilka dni próbowali ratować jego życie. Niestety, przegrali tę walkę. Amerykanin zmarł w poniedziałek.
Moreno Moresi, prawnik Haydena, na specjalnej konferencji prasowej wyznał, że jego ostatnie życzenie zostało spełnione. Zgodziła się na nie także rodzina motocyklisty. - Zabieg medyczny przeszedł pomyślnie. Polegał on na usunięciu niektórych organów, które w przyszłości mogą uratować komuś życie - mówił Moresi. Dziękował także wszystkim kibicom i najbliższym za wielkie wsparcie dla byłego mistrza świata.