Opóźnienia w pracach nad bolidem spowodowały, że Williams stracił mnóstwo czasu na testach w Barcelonie. Wówczas stało się jasnym, że początek sezonu można spisać na straty, bowiem do poprawek będzie mnóstwo rzeczy. O problemach mówił sam Kubica, który nie krył rozczarowania z takiego przebiegu wydarzeń. Przełożyło się to na pierwszy wyścig w sezonie.
Podczas Grand Prix Australii Williams był najgorszy. Russell i Kubica zajęli ostatnie miejsca i to w dodatku ze sporą stratą do pozostałych kierowców. Jedynym optymistycznym akcentem w wyścigu sprzed dwóch tygodni był start Polaka, gdzie mógł awansować nawet o parę pozycji. Dużo gorzej w tym elemencie spisał się młodszy Brytyjczyk.
Russell tłumaczy to nietypowym problemem. Startował z tak odległej pozycji, że nie widział... świateł. - Wjechałem na pole startowe, podniosłem wzrok i zrozumiałem, że nic nie widzę. Przyznam, że zacząłem się denerwować. Rozejrzałem się jednak dookoła i zobaczyłem odbicie świateł na oknach Paddock Clubu - powiedział Brytyjczyk.
- Mój start był jednak przez to okropny, bo przez kilka pierwszych sekund rozglądałem się wokół siebie i dopiero wtedy zauważyłem, że zgasło piąte światło. Na dodatek, moja ręka była w złej pozycji na kierownicy - dodał Russell. Sprawą ma się zająć FIA, bo nie tylko 21-latek zgłaszał taki problem. To samo mówił Kubica i Pierre Gasly. Działacze zapowiedzieli, że spróbują rozwiązać tę sprawę. Jednym z proponowanych rozwiązań jest umieszczenie dodatkowych świateł startowych w połowie stawki.