- Straciłem pracę, ponieważ z kolegami walczę o bezpieczeństwo żużlowców - mówi "Super Expressowi" Dobrucki. - Dostałem od angielskiego klubu ultimatum: albo zgodzę się na używanie nowych tłumików w Anglii, albo będę musiał odejść z klubu. Jestem solidarny z kolegami i nie odpuszczę, dlatego wyleciałem z pracy. Klub zatrudnił już nawet mojego następcę, który będzie jeździł z nowym tłumikiem.
Na razie polscy żużlowcy - włącznie z najlepszymi: Tomaszem Gollobem (40 l.), Jarosławem Hampelem (29 l.) i Januszem Kołodziejem (27 l.) - są nieugięci. Podobnie jak FIM (Międzynarodowa Federacja Sportów Motorowych).
Dali żużlowcom granat
- Dziwi mnie desperacja, z jaką władze chcą wymusić na nas zmiany. Co z tego, że będzie mniejszy hałas? Żużel jest niebezpiecznym sportem, a oni chcą sprawić, żeby był jeszcze bardziej ryzykowny. Bez sensu. To tak, jakby żużlowcowi dać granat do ręki i kazać odbezpieczyć zawleczkę - denerwuje się Dobrucki. Zdaniem żużlowca Falubazu na razie nie ma szans na porozumienie polskich zawodników z władzami FIM.
Tłumikami chcą pokonać Polaków
- Nie damy się terroryzować! Powiedzieliśmy A, powiemy też B. Szkoda, że o stare tłumiki walczą tylko polscy żużlowcy, bo obcokrajowcy wymiękli. Wydali już dużo pieniędzy na przygotowania z nowymi tłumikami i po części ich rozumiem. Wiedzą, że Polacy dzielą i rządzą w tym sporcie. Łudzą się, że dzięki nowinkom sprzętowym zakończą naszą dominację - tłumaczy Dobrucki.
Według Dobruckiego, ciężki wypadek Grzegorza Zengoty na treningu przed kilkoma tygodniami był spowodowany właśnie tym, że zawodnik Falubazu korzystał z nowego tłumika.
- Mówi się, że to była wina zawodnika, bo nie opanował motocykla. OK, ale dlaczego nie opanował? To wina tłumika! Będziemy mieli jeszcze sporo kłopotów przez ten nowy sprzęt - twierdzi Rafał.