Jak podkreśla włoski reporter, Kubica wyciągnął mu na powitanie prawą rękę (autografy podpisuje nieuszkodzoną lewą - red.). "Uchwyt nie jest silny, ale energiczny" - zauważył dziennikarz.
- Wolałbym jeździć w Formule 1, ale życie potoczyło się inaczej i muszę się z tym pogodzić - stwierdził Robert, który wciąż nie może przekazać optymistycznych wieści w sprawie powrotu do F1.
- Ciągle mam wiele ograniczeń, by komfortowo siedzieć w aucie na torze, nie chodzi tylko o Formułę. Jeśli mam wrócić, muszę liczyć na odrobinę szczęścia. Może to nie zabrzmi optymistycznie, ale nadzieja umiera ostatnia. A jeżeli nawet nie uda się wrócić do F1, to przecież nie będę nikim - kwituje polski kierowca, który przyznał po raz pierwszy, że po wypadku z lutego 2011 r. przeszedł tyle operacji, ile jest wyścigów w sezonie F1 (20!).
Kubica nie ukrywał też samokrytycyzmu w ocenie swojej pierwszej kraksy w rajdzie San Martino, kiedy to najechał na oponę i wpadł do strumyka. - To był błąd kompletnego amatora - przyznał.