"Super Express": - Cała Polska zastanawia się, co obstawił Hubert Siejewicz. On mówi, że mecz Radwańskiej, ale podobno to niemożliwe, bo gdy grał, mecz już trwał. Da się ustalić, co było na jego kuponie?
Mateusz Juroszek: - Z jednej strony klient przychodzący do punktu bukmacherskiego jest anonimowy, ale z drugiej myślę, że dałoby się sprawdzić, co grał. Na nagraniu widzieliśmy, że punkt bukmacherski był wtedy pusty. Tylko pan Siejewicz, osoba nagrywająca i pracownik. Znana jest data nagrania, więc myślę, że to, co obstawiał, jest do ustalenia.
- Kto ma prawo sięgnąć po takie dane? Gdyby przyszedł do was PZPN, to poszlibyście na współpracę?
- Pan Siejewicz grał u naszej konkurencji, ale myślę, że oni też pomogliby PZPN. My, bukmacherzy, nie chcemy takich graczy jak pan Siejewicz. To ma być zabawa, ale dla kibiców, a nie sędziów czy piłkarzy. Gdyby prezes Boniek poprosił mnie o sprawdzenie w naszej bazie danych, czy nie ma tam tych, którzy nie powinni grać, to jutro byłbym u niego w biurze z taką listą. A jeśliby zapytał firmy bukmacherskie nielegalnie działające w Polsce, w Internecie, to nikt by mu nawet na e-maila nie odpisał. Taka jest różnica.
- Dużo macie przypadków obstawiania zakładów przez sportowców?
- Sporo mówi się o piłce, ale gorsze są inne dyscypliny - żużel czy tenis. Mieliśmy na przykład duży kłopot z żużlowcami, którzy wysyłali do naszych punktów członków swoich rodzin i obstawiali, ile zdobędą punktów w danym meczu.
- Od jakiej stawki zakład wydaje wam się podejrzany?
- To zależy. Na mecze Ekstraklasy czy Ligi Mistrzów praktycznie nie ma ograniczeń. Można postawić 3 tysiące, 5 tysięcy złotych. Ale im niżej, tym jesteśmy bardziej ostrożni. W niszowym turnieju tenisowym nawet zakład na 200 złotych jest przez nas sprawdzany. Z drugiej strony nie każdy jest nieuczciwy. Mieliśmy taką sytuację w Gdańsku, że klient postawił o 10.00 rano dużą kwotę na mecz żużlowy z tego samego dnia. Sprawdziliśmy i okazało się, że z meczem wszystko jest w porządku, a gracz po prostu nas wyprzedził. Miał informację od znajomego ze Szwecji, że tamtejszy zawodnik, który jeździł w polskim zespole, spóźni się na prom. Miał dolecieć, ale musiał jeździć na rezerwowych motorach i przez to szanse jego drużyny zmalały. Gracz wykorzystał swoją wiedzę i postawił.
- Kto, poza sportowcami, jest jeszcze dla was niebezpieczny?
- Zastanawiamy się nad dziennikarzami sportowymi. Oni też mają bardzo dużą wiedzę. Choć oczywiście nie wpływają na wynik meczu, tak jak to może zrobić sędzia. Dlatego przypadek Siejewicza jest tak niebezpieczny, to czarny PR również dla firm bukmacherskich. Nie chcemy ani takiej reklamy, ani takich graczy jak on.
Nie przegap!
"Kontratak", Orange Sport, poniedziałek 19.15 oraz na se24.tv
U buków
Obstawiając zdarzenia żużlowe (Ekstraliga, DPŚ, Grand Prix itd.) można postawić zakład na zwycięstwo w meczu drużyny, wygraną w całym sezonie ew. turnieju, jak np. Grand Prix czy DPŚ, liczbę punktów zdobytych w meczu przez danego zawodnika, pojedynek kto lepszy np. Hampel - Gollob oraz liczbę punktów zdobytych w meczu przez daną drużynę.
Zbigniew Przesmycki (61 l.), przewodniczący Polskiego Kolegium Sędziów: Wyjaśnimy sprawę do końca
- Na mój wniosek Hubert Siejewicz został skreślony z listy zawodowych arbitrów i na tym chciałem poprzestać. Widzę jednak, że tę sprawę będzie trzeba wyjaśnić do końca. Niepokojące jest to, że Hubert mógł nie mówić prawdy, twierdząc, że grał na Radwańską, bo podobno, gdy był u bukmachera, mecz Agnieszki już trwał - mówi Zbigniew Przesmycki (61 l.), przewodniczący Polskiego Kolegium Sędziów. - Dostawałem zapytania, czy Siejewicz miał sędziować Deyna Cup. No miał... Nie daj Boże, gdyby na przykład ten mecz obstawiał. Choć osobiście nie wierzę, że Hubert jest oszustem. Chciałbym, aby okazało się, że na tym kuponie nie było piłki. Postaramy się dotrzeć do tego. Teraz pod lupę weźmiemy innego sędziego, o którym dziennikarze powiedzieli mi, że też grał. Nie zamierzam już lekceważyć takich sygnałów...