Reprezentant Polski przed draftem był na sprawdzianach w 7 klubach NBA: Washington Wizards, Charlotte Hornets, Orlando Magic, Dallas Mavericks, Atlanta Hawks, Denver Nuggets i Sacramento Kings. To były tzw. pre-draft workouts, czyli koszykarskie testy zawodników pretendujących do draftu. Karnowski, ze względu na warunki fizyczne (duży, ciężki, klasyczny center w starym stylu), miał zdaniem wielu małe szanse na wybór. Jeśli dzisiejsza NBA poszukuje środkowych, to raczej dynamicznych, szczupłych, biegających szybko i potrafiących rzucać z dystansu. To wszystko sprawiało, że Polak nie był wymieniony w żadnym z poważnych serwisów amerykańskich analizujących skład draftu.
Co dalej? Kolejnym celem Karnowskiego będzie gra w lidze letniej, czyli odbywających się w lipcu turniejach z udziałem kandydatów do ligi i mniej doświadczonych koszykarzy już występujących w NBA. Taką drogę – zanim został zakontraktowany - przeszedł kiedyś polski jedynak w NBA Marcin Gortat, choć trzeba pamiętać, że on znalazł się uprzednio w drafcie. Wyróżniający się zawodnicy ligi letniej mogą liczyć na zainteresowanie klubów i podpisać umowę jako wolni strzelcy. Brak angażu w ten sposób spowoduje, że agent Karnowskiego będzie mu zapewne szukał klubu w Europie.
Przemek nie mógł się cieszyć z wyboru, ale aż dwóch jego kolegów z drużyny akademickiego finalisty NCAA - Gonzaga University – znalazło uznanie w oczach menedżerów NBA. Zmiennik Polaka Zach Collins był typowany do wysokiej pozycji w I rundzie draftu i faktycznie – z nr. 10 wybrali go przedstawiciele Sacramento Kings, ale wytransferowali od razu do Portland Trail Blazers. Z kolei lider Gonzagi, rozgrywający Nigel Williams-Goss, został wybrany w II rundzie, z nr. 55 przez Utah Jazz.
Różnica między wyborem w I i II rundzie draftu NBA jest taka, że w pierwszym przypadku koszykarz ma gwarantowany kontrakt na co najmniej 2 lata (znana jest też z góry wysokość zarobków), w drugim nie ma tej pewności. Collins może być już więc praktycznie pewny, że w pierwszym roku w NBA zarobi ok. 2,5 mln dolarów.