- Daliśmy ciała - skwitował Gortat ostatnie spotkanie biało-czerwonych, w którym przegrali z Turkami 69:87. Jednocześnie jako pierwszy wziął winę na siebie. - To był najgorszy mój występ w całym turnieju. Coś takiego nie ma prawa się więcej zdarzyć - zapewniał.
Nic dziwnego, że koszykarz Orlando Magic, nieformalny przywódca zespołu, chce zatrzeć niemiłe wrażenie, jakie pozostawiła gra Polaków.
Jutro w Łodzi podopieczni Mulego Katzurina (55 l.) rozpoczynają walkę w II rundzie ME. Stawką jest awans do ćwierćfinału EuroBasketu. Ale rywale będą jeszcze silniejsi niż we Wrocławiu: Serbia, Słowenia i mistrz świata Hiszpania. O jakiekolwiek zwycięstwo będzie jeszcze trudniej niż w I rundzie.
- Nie zwieszamy głowy, dwa zwycięstwa nad Bułgarią i Litwą to nie byle co - uważa Gortat, który w pierwszych trzech meczach ME zaliczał średnio 17,3 pkt i 11,3 zbiórek i jest drugim po Macieju Lampe (24 l.) strzelcem drużyny. - Wszystko jest możliwe, przed nami następne mecze i kolejne szanse - mówi nasz środkowy numer jeden.
Jednocześnie zgłasza wiele zastrzeżeń do postawy kolegów z zespołu.
- Sposób, w jaki przyszliśmy do szatni przed meczem z Turkami i jak zachowywaliśmy się, jest niedopuszczalny - przyznaje Gortat. - Każdy był zbyt pewny siebie. Trafił się zimny prysznic i może się nam taka nauczka na coś przyda. Jak to zmienię? Następnym razem otworzę usta w szatni jako pierwszy, bo wielu z nas przed spotkaniem z Turcją wydawało się, że już coś osiągnęli w mistrzostwach Europy. A to były dopiero dwa zwycięstwa. Przed nami jeszcze wiele grania i trzeba myśleć o kolejnych rywalach. Każdy jest do pokonania. Gra się pięciu na pięciu i boisko pokaże siłę drużyny. A nas wciąż stać na sukcesy w tym turnieju - kończy "Polski Młot".