"Super Express": - Piłkarze Zagłębia dość mocno cię poobijali, a przy tylu kontuzjach w Legii każdy zdrowy zawodnik jest na wagę złota. Jak się czujesz?
Helio Pinto: - Już dobrze. Miałem lekką kontuzję kolana, ale to już poza mną. Uporałem się też z zębem, który został uszkodzony w trakcie gry. W poniedziałek odwiedziłem dentystę i teraz ząb jest jak nowy.
Zobacz również: Wojciech Szczęsny i Marina Łuczenko sa parą? Mikel Arteta potwierdza
- Jak doszło do tej kontuzji?
- Dostałem silne uderzenie w plecy. Przez to z dużym impetem zamknęła mi się buzia i to "kłapnięcie" spowodowało uszkodzenie zęba. Na szczęście ubytek nie był zbyt duży i dentysta łatwo sobie z tym poradził. Dzięki temu z Trabzonsporem zagram z zębem (śmiech). Dam z siebie wszystko, bo przecież to dla nas mecz ostatniej szansy.
- To mecz ostatniej szansy na wasze własne życzenie. Dlaczego tak kiepsko gracie w Lidze Europejskiej?
- A ja bym nie powiedział, że kiepsko. W Trabzonsporze mogliśmy przecież wygrać. Byliśmy lepsi od Turków, ale im dopisało szczęście, a drugiego gola to sami im podarowaliśmy. Meczu z APOEL-em też nie powinniśmy byli przegrać. Rywal był może ze cztery razy w naszym polu karnym, a my mieliśmy pewnie ok. 70 procent posiadania piłki. A w pierwszym meczu z Lazio też aż tak bardzo nie odstawaliśmy. Dość już tych pechowych porażek.
Przeczytaj tak: Robert Lewandowski popularniejszy od Małysza!
- Po golu strzelonym Zagłębiu pokazałeś na ręce tatuaż. O co chodzi?
- Mam tam wytatuowane imię mojej żony - Leili. Od lat dedykuję jej bramki.
- Pewnie przydałaby się też dedykacja dla twojej córeczki. Urodziła się w dramatycznych okolicznościach.
- Tak. Nie mogła jeść, potrzebna była operacja przełyku. Ale na szczęście już wszystko jest w porządku.