Zamieszanie wybuchło już w piątek, gdy Anita Włodarczyk zdobyła srebro. Wtedy w jednym z wywiadów Piotr Małachowski, kolega z reprezentacji, zaczął między słowami przekazywać swoje niezadowolenie z sytuacji panującej w PZLA.
- Anita udowodniła, że jest wiela. Wróciła w najważniejszym momencie i tym, którzy ją skreślali i nawet gnoili pokazała, ile jest warta - mówił polski dyskobol o Włodarczyk dla sport.pl.
- To nawet moje stwierdzenie (chodzi o "gnojenie" - przyp. red.). Mam dużo żalu do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, problemy zaczęły się, kiedy leczyłam kontuzję. Rok temu przed mistrzostwami świata dostałam informację od dyrektora sportowego Piotra Haczka, że muszę zdobyć minimum. Chociaż mogłabym wtedy startować z dziką kartą, jako aktualna mistrzyni świata - kręci głową srebna medalistka z Londynu w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Anita Włodarczyk przypomina w rozmowie z "Rz" sprawę Pawła Wojciechowskiego (mistrza świata w skoku o tycze z 2012 roku), który dostał od związku dziką kartę, mimo braku minimum olimpijskiego.
Anita Włodarczyk: Mam żal do PZLA, byłam gnojona!
Srebna medalistka w rzucie młotem nie jest zadowolona ze sposobu, w jaki traktują ją przedstawiciele Polskiego Związku Lekkoatletycznego. Zdaniem Anity Włodarczyk dla związkowców istnieją sportowcy równi i równiejsi.