Włodzimierz Szaranowicz na stałe zapisał się w historii polskiego sportu. Jako dziennikarz wziął udział w dziewiętnastu igrzyskach olimpijskich (zarówno letnich, jak i zimowych), co stawia go w światowej czołówce. Przez lata komentował m.in. skoki narciarskie, czyniąc transmisje z zawodów Adama Małysza wyjątkowymi. W 2019 roku odszedł jednak na emeryturę, a głównym powodem była choroba neurologiczna. Tę decyzję podjął w wieku 70 lat, ale nie zdradził, z czym konkretnie się zmaga. Jego rodzina przekazała później w szczerej rozmowie z WP SportoweFakty, że chodzi o chorobę Parkinsona. Nadzieją fanów wybitnego dziennikarza na kontakt z nim mógł być Twitter, jednak także tu nie mamy dobrych wieści.
To koniec. Włodzimierz Szaranowicz podjął smutną decyzję
Szaranowicz po raz pierwszy pojawił się na Twitterze w październiku 2017 roku. Zamieścił wówczas pierwszy wpis, do czego namówił go inny dziennikarz - Jerzy Chromik. Serdecznie go przywitano i czekano na kolejne wpisy, które sam zapowiadał. "Dziś rocznica Wembley '73. Dobry wieczór Twitterze! Zacznę od czytania, ale wkrótce przejdę do pisania" - poinformował na starcie. Dziś mija sześć lat, Twitter zmienił nazwę na X, a konto o nazwie "Szaran-W"... nie jest już aktywne.
Najprawdopodobniej 74-latek postanowił usunąć profil, z którego korzystał i tak sporadycznie. Po raz ostatni zabrał głos w sierpniu tego roku, gdy niespodziewanie skomentował aferę dopingową z udziałem Roberta Karasia. Pod informacją TVP Sport opublikował wówczas tajemniczy wpis: "L". Fani ewidentnie liczyli na więcej i licznie skomentowali literkę wysłaną przez Szaranowicza. Nie wpłynęło to jednak na jego późniejszą aktywność, a obecnie konto emerytowanego dziennikarza nie istnieje.