Szwed zapytany kiedyś o to, kto według niego jest najlepszym piłkarzem na świecie, odpowiedział, że jest to... Ibrahimović. Były zawodnik m.in. Juventusu Turyn, czy AC Milan argumentował to tym, że Messi i Ronaldo są z innej galaktyki, a licząc "normalnych" zawodników, on jest numerem jeden. I ciężko z taką argumentacją się nie zgodzić.
Szwed wielokrotnie pokazywał, że nie brakuje mu boiskowej fantazji i z piłką potrafi robić cuda. Nie brakuje mu przy tym ogromnej pewności siebie i ciętego humoru, przez co albo zyskuje sobie fanów, albo wrogów. Jednak po takiej bramce jak ta w ostatnim meczu, Ibrahimovica trzeba podziwiać.
Były reprezentant Szwecji niedawno rozwiązał kontrakt z Manchesterem United i związał się umową z Los Angeles Galaxy, które występuje w amerykańskim MLS. Nowy zespół "Ibry" mierzył się w derbowym spotkaniu z Los Angeles FC. Gospodarze przegrywali w 48. minucie już 0:3, ale nie poddali się i do końca wierzyli w zwycięstwo.
Odrabianie strat zaczęli w 61. minucie. Zaledwie nieco ponad kwadrans później był już remis. Doprowadził do niego właśnie Zlatan Ibrahimović, który na boisku pojawił się w 71. minucie. Sześć minut później zrobił to, z czego słynie, a więc z niesamowitego gola. W 77. minucie Szwed strzelił bez przyjmowania piłki z około 40 metrów. Futbolówka została uderzona tak mocno, że bramkarz gości nie miał szans na obronę. "Ibra" w doliczonym czasie gry dołożył jeszcze jedna bramkę, dzięki czemu LA Galaxy mogło cieszyć się ze zdobycia trzech punktów.
Zobacz również: Robert Lewandowski ósmym najlepszym strzelcem w historii Bundesligi!
